Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
igospodynistaliobokzmartwieni,aprzyniejsiedziałtrupioblady
Aleksitrzymałjązarękę.Wjegooczachdostrzegłaokropnystrach.
Spostrzegł,żeoprzytomniałaipochyliłsięnadnią,dotykającdłoniąjej
czoła.
–Kochanie,nieruszajsię.Gdzieczujeszból?
Głosmężadocierałdoniejjakbyprzezścianę.Aleksdelikatnie
uniósłjejgłowęiprzysunąłdoustszklankęherbatyzwinem
porzeczkowym.Ztrudemprzełknęłakilkałyków.Falaciepłarozeszła
siępojejżyłachiterazjużcałkiemprzytomnierozejrzałasię
popokoju.
–Nino,słyszyszmnie?Jaksięczujesz?–ponowiłpytanie.
–Mogłobyćgorzej–bąknęłaispróbowałausiąść.–Oj!–jęknęła,
macającsiępobokach.–Wszystkomnieboli!
–Dlaczegowychyliłaśsięzkarety?Doprowadziszmnierazdoszału
swojąlekkomyślnością.–Aleksniemógłsiępowstrzymać,żebynie
zrobićjejwymówki.
Ujęłaiucałowałajegorękę.
–Przepraszam,Aleczku–powiedziałazeskruchą.
Przytuliłjąicałowałjejbladebezkrwistewargi.
–Księżeproboszczu,cotutakjasno?–zdziwiłasięNina.
–Bosłońcejużwschodzi,mojedrogiedziecko.–Proboszcz
przerwałodmawianypacierziuśmiechnąłsięszeroko.–Bogu
Najwyższemuchwała,żewszyscyżyjecie.
–Obudziliśmyksiędzaproboszczawśrodkunocy–wtrąciłAleks.
–PosłałemdoMakowapopowóz,bokaretarozbitaikonieranne.Czy
potrzebujeszlekarza,kochanie?
–Nie.ZawdzięczamyżycieStachowi,botoonuratowałnasprzed
śmiercią.Boże,czujęsięwinna.Gdybyniemójupór,niedoszłoby
dowypadku.
–Widaćtakmiałobyć,więcniemyśljużotym.AStachdostanie
odemnienagrodę,najakązasłużył.
Okazałosię,żeściętepiorunemdrzewodziękiprzytomnościStacha
minęłokaretę,leczprzygniotłokonie.Jednegotrzebabyłozarazdobić.
Karetazrozpęduuderzyłaomurcmentarny,złamałsiędyszel,
azokienwyleciałyszyby.Równieżścianyzostałypoważnie
uszkodzone.Ninazdreszczemprzerażeniaprzypomniałasobieobraz
walącegosię,płonącegodrzewa.Niemogłajeszczeochłonąć
zprzeżytychniedawnomomentówgrozy.
–Niemalnaprogudomuczekałanasśmierć–szepnęła.–Proszę
księdza,czyksiądzdobrodziejwierzywduchy?