Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jegooczybłądziłypokuchni,jakbyczegośszukały.
Powinnambyławtedyzostać.Zagryzłamusta.Poczułamucisk
wgardle.Odwróciłamtwarzwstronęokna,zbierałosięnadeszcz.
Długosiedziałyśmywpokoju,każdazatopionawswoichmyślach.
Mamowkońcuodezwałamsięcicho.Zjeszcoś?
Nie,nieprzełknęniczego.
Wyjmowałamztorbyprodukty,którekupiłamdladziadka,wiedząc,
podobniejakLaura,żejedzeniejestostatniąrzeczą,ojakiejteraz
myślę.Sałatkę,seryijegoulubionąszarlotkęschowałamdolodówki,
chlebipaczkęciastekdodrewnianejskrzynkistojącejtużprzytalerzu
zowocami.Nakoniecsięgnęłamdotorbypopuszkęzherbatą.
Owocową,pełnąpłatkówróż.Dziadeklubiłjejsmakizawszenanią
czekał.Dotknęłamkartonikaiszybkowłożyłamdoszafki,wiedząc,
żeniebędęwstaniejejzaparzyć.
Szczerzemówiąc,chętnienapiłabymsięczegośmocniejszego
westchnęłaLaura.Alepewnieniczegoniema,chybażezostała
jakaśbutelkazdawnychczasów.Chodź,poszukamyczegoś
wkredensie.
Przyglądałamsię,jakidzieprzedemną,jakbyniedotykałaziemi,aza
niąunosząsięwpowietrzuperfumy,tesameodlat,francuskie,
którychpierwszyflakonprzywiózłojcieczjednejzzagranicznych
podróży.Byłazachwyconaprezentemiodtamtejporynieużywała
innychperfum.Stałysięjejzapachem,znakiemrozpoznawczym.
OpróczperfumRobertReyprzywoziłteżbutelkidobrychtrunków.
Wsalonie,wkredensiestałoichkilka,zWłochalboFrancji,Laura
zdziwiłasię,żewciążtusą.Zatrzymałananichwzrok,jakbynie
mogłazdecydować,którąwybrać,albozamieszkałanachwilę
wewspomnieniach,winnymżyciu,takodległym,
żenieprawdziwym.WkońcuwręczyłamiCanettęBrunello
diMontalcino,asamawyjęłazszafkikryształowekieliszki.Postawiła
jenakuchennymstoleinapełniławinemorubinowejbarwie.
Usiadłyśmypodwitrażowymabażuremzwielkimbarwnymmotylem.
Pierwszyrazoddawna,chybanawetodczasów,gdywszystkostanęło