Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otoitenpotencjał.
Mieszkaniazpseudoskórzanymikanapami
ifototapetamikojarzyłymisięzdokuczliwączkawką
popóźnychlatachosiemdziesiątych.Nieżyczyłamsobie
siadywaćpodsłońcemwzenicie,podpalmami
iwodospadem,wistnymmałpimgaju,jednak
właścicielkajednegozlokalipozostawałanieugięta.
Zionęłoodniejnaftaliną,bardziejzatemniżinnipasowała
doPRL-owskiegolookuczterechścian.Możenawet
wzbogaconegoododatkowąkolekcjękryształów
zazakurzonąszybąkredensu.Brakowałojejwyłącznie
wałkównagłowie.Pewniezawinęłajewcześniej,
aniedawnozdjęła,gdyżnosiłamocnoposkręcaneloki.
O,otakąlokatorkęmichodzi!Widać,żespokojna.
Takajakpanitomieszkanianieponiszczy,niezapuści.
Sąsiedzisięskarżyćniebędą.Ostatnimójlokatorteżbył
miłyjakpani.Wygodniemutubyło,dobrze,mówił
minieraz.Czynszzawszenaczaspłacił.Alewiepani,
skończyłstudia,wyjechał.
Dozaletmojegopoprzednikaniezaliczałosię
najwyraźniejmyciekuchenki.Zauważyłamresztki
obiadówmiędzypalnikami.Zaschnięte,trudne
dozidentyfikowania.Niemożliwedozdarcia,acodopiero
dostarcia.
Apaniteżstudentka?Kobietazwróciłauwagę
namnie.
Nie,jajużpostudiach.
Aniepomyślałabym!Niepomyślała!Tojak,chce
panijużklucze?Dać?Zanurzyładłońwtorebce
zimitacjikrokodylejskóry.
Dobrze,żewyjęłastamtądwcałości.
Muszęobejrzećkilkainnychmieszkań.Umówiłamsię,