Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
narewolucję,boniekupimytejsieciówki,nie
zawładniemyzdrowiemAmerykanówiEuropejczyków.
Niewybijemyich.Przynajmniejnieteraz,przynajmniej
upłyniesporowody.Damyimpuls,sygnał,znak…Ale
terazkochamsięzSus.Wchodzęiwchodzę,jęczy,słodko
jęczyipatrzymiwoczy,jajejpatrzęwoczy,sobie
woczypatrzymy.
–Jon,tobyłocudowne!
–Miałaś?–pytam,borzadkoma.Niezmojegopowodu,
bowiem,żedobryjestem,każdatomówi.Onapoprostu
częstoniema.
–Nie–mówimibezlękuomojąreakcję,bojużdawno
sobiewyjaśniliśmy.–Alechybajeszczenigdynie
kochaliśmysięztaką…–Szukasłowa,ubiegnęją:
–Zmiłością…
–Tak!–Potakujegłowąicieszysię,jestszczęśliwa,
ajapatrzęwteoczy,wmojeoczy,iwidzęrajskiświat.
Kogośuszczęśliwiam.Przecieżwiem,żeniechodzi
obzykanie,aleoto,żemwkońcujej.
–Niekupimy–rzucamniecooschle,żebywzbudzić
wSuspowagę.Wzbudzam.
–Jon,jakiplan?
–Przemieliliśmytowkażdymkierunku.Stworzyliśmy
wielescenariuszy,ażycieitakmożepójśćposwojemu.
–Izapewnepójdzie.
–Tak–kwituję.
–Największąnieodgadnionązmiennąsąwłaściciele.Nie
wiadomo,coplanująidoczegosązdolni.
–Sus,tobędziedługabatalia.Niekupimy.Napoczątku
tołykną.Wkońcuzacznąsiępytania.Będękluczył…
–Zaczynamkołysaćrękoma,gestykulujęjakci,którzy