Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nikogoniebyło.Topocotaksamiupadacienatwarz?Podłogajest
twarda,niebezpieczna.
Piotrnajchętniejwalnąłbywpysktegocynicznegoskurwysy-
na,alezacisnąłtylkopięści,spojrzałnaniegotępoiusiadłna
podłodze,opierającsięościanę.
–Aco,niemaciekrzesełka?–spytałfunkcjonariusz.–Zaraz
wamprzyniosę,bodostanieciejeszczewilkaibędzieciesięskarżyć
mamusi.
–Jakiegowilka?–spytałrozdrażniony.
–No,duparobisięczerwonaisakramenckopiecze,żetrudnona
niejusiąść,alemożnawniągładkoruchaćcwela,bozmiękczona–
zarechotał.–Możedaćpaniczowikrzesełko?
Piotrnieodpowiedział.
–Jakpaniczchce–przyglądałmusięprzezchwilęprzezwpół
uchylonedrzwi,dopókiniezamknęłysiębezszelestnie.
Piotrsiedziałpodścianąiczekał.Trwałotomożepięć,może
sześćgodzin;dzieńalbodwa,alewłaściwiejakietomiałozna-
czenie?Naglepoczuł,żepotworniemęczygopragnienieijęzyk
wysechłmunawiór.Chciałwstać,alecośgopowstrzymało,bo
właściwiepocomiałwstawać,żebyktośznowuprzyszedłmudo-
kopać?Przezmomentzaświtaławnimmyśl,byzażądaćadwokata
–aleparanoja,zaciukalibymniejakkarpiawwigilię.Skądmisię
to?…
Drażniłogotojasneświatło,któreświeciłouporczywie,zta-
kimsamym,obsesyjnymnatężeniem.Żebychociażzmieniłosię
odrobinę,pociemniało,pojaśniło,nachwilęzgasło.Atuciągleto
samo,czteryściany,sufit,wszystkoprzeraźliwiebiałeiżadnego
cienia.Wstał,dlaupewnieniapochyliłsię,wykonałkilkagwał-
townychruchów,alenigdzieniedostrzegłśladucienia.Podniósł
dogóryrękęichodzącwkołowodziłoczami–chybajakiśświr
mniełapie–pomyślał–cosiętakprzyczepiłemtegocienia,po
jakiegogrzybapotrzebnymijestjakiśpieprzonycień?Przegarnął
polepionewłosyizamknąłoczy.Stałtakprzezdłuższąchwilęnie-
ruchomo.Kiedyznowujeotworzyłiprzyglądałsiętemubiałemu
pokojowi,odniósłwrażenie,jakbywszedłtuprzedchwilą.
11