–Nowszystkoto,copowiedziałmójszanownyprzedmówca
–wybrnąłRachmistrz,uśmiechającsięprzytymzniejakim
zakłopotaniem.
–Samiwidzicie,WielkiStrażniku–powiedziałWielki
Inwentaryzator.
–Jaknarazietozupełnienicniewidzę–warknąłStrażnik.–Nie
dowiedziałemsięjakdotejporyzupełnienic!
–Wyglądanato,żebędziemymusieliporadzićsobietymczasowo
bezWielkiegoNadzorcy–rzekłpojednawczoWielkiMierniczy.
– Rzeczywiścienatowygląda–zgodziłsięWielkiSekretarz.
– Tak–dodałWielkiInwentaryzator.
–Nodobrze...–zastanowiłsięSekretarz.–Rozumiem,żebędzie
naspan,paniekolegoWielkiInwentaryzatorze,nabieżącoinformował
ostaniezdrowiaWielkiegoNadzorcy.
– Ależoczywiście!
– Jakinaraziejesttostan?–spytałWielkiMierniczy.
–StanWielkiegoNadzorcyjest...–Inwentaryzatorzastanowiłsię
chwilę–stabilny.
– Stabilny?–powtórzyłMierniczy.
– Stabilny–powtórzyłInwentaryzator.
– Acoświęcej?–zasugerowałaWielkaŁącznik.
– StanWielkiegoNadzorcyokreśliłbymterazjako–odrzekłWielki
Inwentaryzator–relatywniedobry,alejeszczeniewpełnizdrowy,
natomiaststabilny,zlekkątendencjądopoprawy.
– Zlekkątendencjądopoprawy!–ucieszyłsięRachmistrz.
–Pamiętajmyjednak,żetosięcałyczaszmienia–kontynuował
Inwentaryzator.–Więcnaraziejestjeszczezawcześnie,żeby
wyrokowaćwtejsprawieiprzewidywaćterminwyzdrowienia
pacjenta.
–Przedchwiląwspominałpan,panieWielkiInwentaryzatorze,
żestanjeststabilny–zauważyłWielkiStrażnik.–Aterazmówipan,
żetenstansięmożewkażdejchwilizmienić.