Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZKOSĄLEPIEJNIEZACZYNAĆ
nasprzedniebezpieczeństwem.Kiedypiorunmiałna-
sząchatę,powtarzała,żeochroniłnasBóg.Wniedzielę
caławioskaspotykałasięwkościele,doktóregojechało
siębryczkąprzezlas.
Pochodzęzprostejrodziny-mamapracowaławfa-
brycepapieruwKonstancinie,ojciecbyłmurarzem.Obo-
jeostrozasuwali,żebyzarobićnachleb,więcczęstomu-
siałemradzićsobiesam.Gdybyłemszkrabem,odwożono
mniedożłobkawponiedziałek,aodbieranowsobotę.Jak
jużtrochępodrosłem,najczęściejspędzałemdzieńnabo-
isku.Byłembuntownikiemodnajmłodszychlat.Starsi
chłopcyzeszkołybralimniedodrużyny,boszybkozo-
rientowalisię,żemłodyKoseckitokawałpiłkarza.Zato
nauczycielespostrzegli,żemłodyKoseckiczęstospóźnia
sięnalekcje,bomadodograniamecznaprzerwie.
Nieszukałemawantur,aleczasemzdarzałosiępójść
nasolo.Walczyłosięzawszedopierwszejkrwialbodo
słowa„basta”-jeślijewypowiedziałeś,twójprzeciwnik
dostawałsygnał,żesiępoddajesz.Nigdygonieużywałem,
wolałemjużdostać.Dziękitakiejpostawiewyrabiałem
sobieszacunek.Starszyznaczasemchciałastanąćwmo-
jejobronie,aleniekorzystałemztego,żemamplecy.Pa-
miętamjednegocwaniaczka,któryszukałguza.Zaczął
mniepopychać,wkońcuznalazłemsiępodmurem.
Facetniewiedział,że„Kosy”lepiejniezaczepiać.Zanim
sięzorientował,dostałstrzałaipadł.Siadłemnanim
okrakiemiokładałemgojakiśczas.Dostałemjakiegoś
13