Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Późnąwiosnąnatomiastlasnapełniałsięzapachem
kwitnącejczeremchyjejsłodkawońurzekała
intensywnościąipobudzałauśpionezmysłypomroźnej
zimie.
Zwisającegałęziejasnozielonegokrzewuchyliłysiępod
ciężaremdługichgronbiałychjakpuchpłatków,które
poprzekwitnieniuzmieniałysięwkuliste,czarnobrązowe
owoce.
Uspokojonaprzyjemnymiwspomnieniamizeszłam
odważnienapiaszczystądrogębiegnącąwgłąblasu.
Czarnejaksmoładrzewazawodziłynawietrzesmętną,
jesiennąpieśń.Skrzypiały,kiwającsięnaboki.Odnosiłam
wrażenie,jakgdybycelowowyciągałydługiegałęzie
tylkopoto,byzabraćmiczapkę,wplątaćmackiwmoje
włosyiwchłonąćmniewpień.
Przyśpieszyłamkroku.
Poniebiesunęłychmury.Każdy,nawetnieznaczny
podmuchwiatrusprawiał,żeprzesłaniałytajemnątwarz
księżyca,ściągającnaleśnąścieżkęegipskieciemności.
Ostatniekilkanaściemetrówpokonałamszybkim
marszem.Gdyznalazłamsięjużnaskrajulasu,dobiegło
mnieznajomeszczekanie.TobyłaGalalabrador
Nowakowej,mojejsąsiadki.Zazwyczajniewykazywała
większegoentuzjazmu,należałaraczejdospokojnych
psów.Radośćokazywałajedynieenergicznym
merdaniemogonem,cowprawiałojejtłusteciałko
wruch.
Bydostaćsiędoulicy,przyktórejmieszkałam,
musiałamjużtylkopokonaćpiaszczystezejście.
Spojrzałamprzedsiebieimoimoczomukazałsięjesienny
pejzażStaregoLasu.Oświetlonedomostwa,nadktórymi
górowałysosnyiłysiejącebrzozy,przesłaniałacienka
warstwamgłyzmieszanejzdymemulatniającymsię