Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zamnąrozległysięlekkieśmiechy.Widoczniehuzarypozwalały
sobienajakieśuwagi.
—Tak!—powtórzyłem—jedenznajpierwszychpułków.
Iuszybymtemuuciął,ktobyośmieliłsięzaprzeczyć!
Uwagitamtychdurniztyłuumilkły.Natomiastszynkareczka,
nalewajączłocistewino,mówiła.
—Szwoleżerowie...owiem...Wiem,cicototychhiszpańskich
zbójów,wtychgórach,taktłukli...Wiem,nawetwgazetachpisali...
Panporucznik,polak?Otobardzomiłynaród!Każdypolak
mapodobnonaimięStanisławijestprzystojny...Czyipan
porucznik...Stanisław?
Udobruchanyniecoroześmiałemsięszczerze.
—Zgadłaśmojaobywatelko!Wrzeczysamej,naimię
miStanisław,aleiinneunasteżbywająimiona...Ażebycię
przekonać,rozpowiemotwojejoberżykolegom,którzyniechybnie
zapragnązobaczyć,takmiłągosposię...
—Bardzo,bardzoproszę!Ipanporucznikniechajteżczęściej
zagląda!Donasbardzoblizkozestolicy,tylkotrzebajechaćnie
tądrogą,naprawo...panzdajesięzprawejstronyprzyjechał...
analewo...
—Wiem—poświadczyłem,choćzjejustdopierodowiadywałem
sięonależytymkierunku,radiżniemuszęrozpytywaćodrogę,atem
możedostarczyć,ztyłusiedzącymhuzarom,powodudodowcipków,
zprzyczynymejnieznajomościokolicParyża—wieminie
omieszkamwizytępowtórzyć!
—Będęczekała—szepnęłacicho—bardzolubięoficerów...męża
mamstarego...inudzęsiętusama...
Copowiedziawszy,szybkouciekłazaszynkwas,gdziezminą
poważną,jęłagospodarzyćśródflaszekigąsiorów.
—Wcaleśmojaacani,niczego—pomyślałemnabijająclulkę
apociągnąwszyfrancuskiegocienkuszazkubka—wcaleśniczego
iwrzeczysamej,wartobędzieteodwiedzinypowtórzyć.No,ateraz
przyjrzyjmysiętympankomodBercheny’ego,bo,jakjeszczektóry,
choćnieznaczniesięskrzywi,tojakemszwoleżeriszlachcicpolski,
mimowszystkichzakazówprzeciwpojedynkomcesarza...nie
przepuszczę...Wykręciwszysięniecozzydlem,śmiałospojrzałem
nadudków..
Cijednak,czyzapomnielinaprawdęomojejobecności,czynie
chcieliwszczynaćawantury,terazsiedzieliodwróceni,cośszepcząc
dosiebieaichspojrzeniabiegływzgołaodmiennymkierunku.