Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
BeataAndrzejczuk
Antekzwróciłuwagęnasłowo„przyjaźniliśmy”.Jego
zdaniembrzmiałotoowielelepiej,niż„byliśmyzesobą”,
ibyłoprawdziwsze.
Justyna,powiesz,ocochodzi?
Todługahistoriaizaczęłasięjeszczeprzedwaka-
cjami.Wczerwcu.Myślałam,żeteraz,gdymamywolne,
wszystkosięskończy,alemyliłamsię.Niedajęsobiejużztym
rady.Maszczas,bywysłuchać?spytała.
Takodparłpodłuższejchwilimilczenia.
Opowiedziałamuwszystkozeszczegółami.Płakała.
Justyna,powinnaśztympójśćnapolicjępowie-
dział.
Niemogę.Toniewchodziwgrę.Powiemci,jaksię
spotkamyosobiście.Wszystkociwtedywyjaśnięponow-
niezaniosłasiępłaczem.Toniejestrozmowanatelefon.
Dotegoczasupoprostupotrzebujęwsparcia.Mogęliczyć
natwoje?
Takodpowiedziałkrótko.Dzwoń,kiedybędziesz
potrzebowała.Spotkamysięzapewnedopieropodkoniec
wakacji.
Dziękuję.
Antekrozłączyłsię.Toprawda,wcześniejbyłnaniązły
iniechciałutrzymywaćdalszychkontaktów,alewyglądało
nato,żemiałateraznaprawdępoważneproblemyibyła
znimisama.Niemógłjejtakzostawić,choćbyzuwagi
nadawnąprzyjaźń.ZanimprzeprowadziłsięzLegnicydo
Wrocławia,bylijakbratisiostra.Kumplowalisiębardzo
ispędzalizesobąmnóstwoczasu.Dopieropóźniejzaczęli
siękłócić.Antkazjadłybyjednakwyrzutysumienia,gdybyjej
terazodmówiłpomocy.
6