Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
goterzeczy,nawettebuty,jeślimiałbyćszczery,awtamtenupalny
wrześniowywieczór,kiedypozbyłsięwreszcieostatniegopacjenta,
nasamąmyśloKaliicośzaciskałomusięwgardle.Zmusiłsię,
byprzejśćprzezksięgarnię,bozależałomunaczasie,alemijając
miejsce,wktórymzazwyczajsiedziałajegożona,spanikował,gdyż
nieopatrzniewyobraziłsobieokilkastraszliwychporodówzadużo.
Dlategotowłaśniebardziejwybiegł,niżwyszedł,aprzywkładaniu
kluczawzamekniemógłopanowaćdrżeniarąk.Barwnekamieniczki
skąpanewpopołudniowymsłońcuzmajaczącąwoddaligrozą
nabrzmiałychchmurnawetnieotarłysięojegoświadomość.
Coinnegotemperatura,tasprawiła,żekoszulaprzykleiłasię
doplecówpanadoktoraniczymmokryplasteriniedawałaosobie
zapomniećprzezcałydystansdzielącygoodfontanny,przyktórej
parkowałydorożki.
DzieńdobryburknąłzdyszanynawidokPepita,najbardziej
chybaniefrasobliwegostangretawcałymDulbang.
Chłopakztrudemodkleiłsięodźródlanejwodyspływającejobficie
zfontannyizwróciłnamedykatwarzupstrzonądziurami
pozostawionymiprzezwilcząospę.
Dokądtojedziemy,paniedoktorze?zagadnął,bezpośpiechu
wsuwającbuty.Najwyraźniejnicsobienierobiłzciężkiego,dusznego
powietrzaaniwarstwyołowianychchmurzbierającychsię
nahoryzoncieczyteżrównieniepokojącejminyswegoklienta.
Dotkaczaodparłpandoktor,poczymwpakowałsiędodorożki
ispocząłnaszerokiejławie.Zziajanyimokry,czuł,żestangret
marnujejegopośpiechswymleniwympodejściemdożycia,dlatego
zdecydowałsiępowiedziećmuodrazu:Dotegotkacza.
Wyrostekobdarzyłpanadoktoratakciekawskimspojrzeniem,żeten
najchętniejzdzieliłbygowżebra.