ROZDZIAŁII
Ojciecstałnawprostokna,wpatrującsięwdal.Jegooczy
byłyniczymzporcelany–błyszczałybezosobowo,
wpatrzonewjedenpunkt.Wdłonitrzymałszklankę
whisky,wdrugiejdymiłosiępowolicygaro.Wpokoju
panowałacisza,razporazprzerywanajedynie
uderzeniemsztućcówotalerze.WygłodniałaHelena
zjadaławpośpiechuprzygotowanąwieczerzę.Wyglądała
nacałkiemzadowolonąizdawałosię,żenieczujesię
wogóleskrępowananowąsytuacją.Wprzerwie
pomiędzykęsamibacznienasobserwowała,jakby
próbowałaprzeniknąćnaszemyśli.
Rozglądałasiętakżepownętrzu,zawieszającwzrok
namahoniowychsofach,obitychżakardowymatłasem,
ozdobionychornamentacjąsnycerską,aksamitnych
fotelachzpodłokietnikami,fornirowanymkredensie,
orzechowejkomodzie,skupiającsięostatecznie
nawiszącychnaścianachportretachprzodków.
–Dzisiaj,niestety,będzieszmusiałaspaćwpokoju
gościnnym.Jesttrochęciasny,alezatoprzytulny.Jutro
zastanowimysięnadinnymrozwiązaniem–powiedziała
Róża,żonamojegobrata,azarazemmojaprzyjaciółka
jeszczezczasówstudiów.
Otoczyłanowoprzybyłegogościaramieniem
ikontynuowała:
–Naszczęściedomjestnatyleduży,żewszystkich
pomieści!–uśmiechnęłasiężyczliwie.
AleHelenazdawałasiębyćdziwniespiętajejnagłą