Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI
Zimowesłońcechyliłosiękuzachodowi,roztaczającnad
budynkamimiastaognistąłunę.Wybiegłamnaulicę
ioślepionajegoblaskiem,skierowałamsiępośpiesznie
wstronęambulatorium,gdziezapewnepacjenciczekali
jużnamojeprzybycie.Byłampoważniespóźniona
szłamwięcszybkimkrokiem,brodzącwresztkach
śnieguzmieszanegozbłotem.Wciągałamdopłuczimne,
niemalarktycznepowietrze,odczuwającbezmałaból
woskrzelach.Wydawałomisię,żeciąglejeszczeotacza
mniezapachsagrotanu,używanegonasalioperacyjnej
dodezynfekcji.Jedenzzabiegówniespodziewanie
znaczniesięwydłużyłzpowoduguzajamybrzusznej,
któryokazałsięskupiskiemgruźliczozmienionychwęzłów
chłonnych.
PaniLiliavonSchiller?usłyszałamnaglezaplecami.
Zatrzymałamsięnachwilęiodwróciłamwstronę
dobiegającegogłosu,osłaniającrękąoczy
odoślepiającychsłonecznychpromieni,byujrzećtwarz
pytającego.
DoktorHanzel?rzekłamztakimniedowierzaniem,
jakbymzobaczyłaprzedsobązmartwychwstałego
nieboszczyka.Mójtonmusiałgozbićztropu,bozaczął
nerwowoprzygryzaćwargiiwąsy.
Cóż,niewidzieliśmysiętylelat...odezwałsię
niepewnie.Możnabyrzec,żeostatnirazmieliśmy
okazjęowegoferalnegodnia...zamierzałdokończyć,
leczprzerwałammugwałtownie.
Niechciałam,abywracałwspomnieniamidotamtego