Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ListXXXIV–oczasuzmianie
SzanownyPanieBracie
MieszkaliśmysobienaDzikichPolach,jakbialiludzie.
Życietoczyłosiępowolutku,niktnikomuniewadził.
AżtupewnegorazuzjawiłsięjedenPrusakiprzemocą
zacząłnamkołopiórarobić,adokładniejkołoklepsydry.
Nadodatekpolazłnawieżęinamprzyzegarze
majstrowaćzaczął.Takdługoprzynimdłubał,
ażgozepsułiogodzinęprzesunął.
Żebyswojenieudolstwoukryć,zacząłnamPrusak
ciemnotęwciskać,żetonibycelowo,żedobrze,żesame
ztegoprofitywynikają.Atożewstawaćbędziemy
wcześniej,atożeSłońcepóźniejwschodzić(jakbySłońce
miałowpoważaniu,comytuonimmówimy),atoże
węglaidrewnaoszczędnośćbędzie.Takpiękniegadał,
żeśmysiędalinabraćipozwoliliodjechać,zamiast
odrazugonapalnaciągnąć.
Jużnastępnegodniapojawiłysięproblemy.Najsampierw
babciaMańkowakrowydoićposzłagodzinęwcześniej.Nic
nieudoiła,bokrowy–niezwyczajnedozmianyczasu
–nijaksobiewytłumaczyćniedały,żejestczwartarano
imlekadawaćniechciały.Potemżeśmy,jakcorano,
napodjazdruszyli,naDzikiePola.PanZagłobatużprzed
wyjazdemdziwnieniespokojnybyłimarkotny.Alesię
wyjaśniłopogodzinie,gdyśmyjużwedleHelmowegoJaru
przejeżdżali.Okazałosię,żepotrzebaZagłobędopadła
wpolu,czegoimćpanOnufrybardzonielubi,
bodowygódjestprzyzwyczajony.Jakzapewne
pamiętasz,PanieBracie,maonswójklozetprywatny,
boinnidonowegoterazchodzą.Takczyinaczejkopsko
siępanuZagłobieruszyłooczasie,ztymżeczassię
zmieniłwmiędzyczasie.Noistalimpośrodkupola,apan
Zagłobakląłwniebogłosy,rzyćnazawietrzną
wystawiając.Widokbyłtoniezwykły,zaiste.Ktonie
widział,niechżałuje.