Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niewyrównywająnawetAnglicy.Byćmoże,żeichsprawnościątłumaczysię
bitwapodLissąizwycięstwoTegetthoffa.
AlewracającdoPort-Said,costanowiprawdziwywdzięktejmiejscowości,
toogromnaprzestrzeńwódiniebawstosunkudoszczupłejrozległościzie-
mi,naktórejstanęłomiasto.Skutkiemtegowydajesięonodrobnąświetlistą
plamkązagubionąwśróddawnychniezmiernychbłękitówirzekłbyś:istnieje
pototylko,bypromieniesłonecznemiałysięnaczymzebraćicorozświecić.
Błyszczyteżjakbryłkajasnegozłota,oczymrużąsiępodnadmiaremblasku.
Statekzbliżasięcorazbardziej.Gwałtownyruchśrubyłagodniejeiwpływa-
mydoportu.Dziesiątkiwiększychimniejszychłodziotaczająwnetparowiec.
Miasto,jakpowiedziałem,niemażadnegocharakteru,alespojrzawszynate
łodzie,mówisięsobie:,,JednakżetoWschód!”.Jeszczebalkonystatkuza-
mknięteischodkiniespuszczone,ajużtamnadolewrejakwkotle.Cozagwar,
wrzaskijarmark!Arabowie,Beduini,Sudańczycy,nawpółubrani,zpiersią
nagąiwjaskrawychkefijach2nagłowach,krzyczącwniebogłosy,odpychają
sobiewzajemłodziebosakamiiwiosłami.Każdychciałbysiępierwszydostać
nastatekiporwaćrzeczypodróżnych,którzywysiadająwPort-Said.Widząc
terozpalonetwarze,wytrzeszczoneoczy,zębyprzebłyskującezczarnychlub
sinawychwarg,słuchająctychsłówwyrzucanychjakbywnajwyższymunie-
sieniuwściekłości,sądzićbymożna,żezachwilęludzieciporwąsięzagardła
ipocznąsięrozdzieraćzębami.Alenicztego!Robiątocodzieńlubkilkarazy
nadzień,zakażdymprzybyciemstatku.Totylkowschodnisposóbdobijania
sięozarobek.Agdywreszciewpadnąnapomostnakształtkrwiożerczych
korsarzylubzłychduchów,kijflegmatycznegoAnglikawnetprzyprowadza
ichdoporządku.
Jużbalkonotwartyischodyopuszczająsiękuwodzie.Nadolewspółza-
wodnictwowioślarzyprzybierapozorybitwy,awrzaskistająsięjeszczeprze-
raźliwsze.NiewysiadamwPort-Said,niebędęzmuszonybronićpakunków,
więccóżmnietomożeobchodzić!Stajęopartyoporęczpokładuipatrzę.
Dziobyłodziobległyjużschody,takżeniemamiejscanaszpilkę.Czarneręce
wyciągająsiękupodróżnym.Małoktowysiadanadobre,alewieleosóbchce
zwiedzićmiasto,mamybowiemtrzygodzinyczasu.Pojadęija,aletymczasem
chcęsięnapatrzyćtejkrętaninie,tymłodziomitymegzotycznympostaciom,
któreoświecaafrykańskiesłońce.WieluArabów,szczególniejprzekupniów,
dostałosięjużnapokład,którytraciskutkiemtegoswójzimnyangielskicha-
rakter,azmieniasięwmalowniczybazar,naktórymsprzedająmaty,tkaniny
wschodnie,korale,wyrobydrewniane,dywanikiitp.
WjednymmiejscugromadkaAnglikówgapisięnaarabskiegokuglarza;
inni,przechyleniprzezporęcz,patrzą,jakmłodyBeduin,nagidopasaiulany
2
Kefijapasiasta,jedwabnachustanagłowę.
15