Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Moglibyśmyprzełożyćrozmowęnakiedyindziej?
Mamdzisiajtyledozrobienia,adotegozaczyna
brakowaćnamwolontariuszy.
Totydomniezadzwoniłeś.Johnuśmiechnąłsię
mimowolnie.Narazie.
Racja…Dousłyszenia.
Czekaj!zawołałolśnionyiznowymisiłami.
Cobyśpowiedziałnato,byjedenzmoichpracowników
przyszedłdowasodbyćwolontariatnajakiśokres?
Mówiłeśprzecież,żenastąpiłybraki.
Wsumieteraztakiegokogośnampotrzeba
zastanawiałsięintensywnie,kiwającpowoligłową.
Anam,takjakiwam,potrzebnejestniecorozgłosu,
czyżnie?Johnprzypomniałointeresiejegofirmy
architektonicznej.Zresztątenartykułbędzieowiele
ciekawszy.
Zpewnością…Powiedzmy,żeznajdziesiędlawas
miejscepomiędzywierszami.
John,wnioskującpotoniegłosuiidealnie
podsumowującymzdaniuBeniamina,uznał,żetokoniec
rozmowy,iodłożyłtelefon.Zadowolonyzudanego
interesumyślałjużtylkoomomencie,wktórymprzekaże
pracownikomfirmydobrąwiadomość.
***
Chodź,chodź.Johnpołożyłrękęnabarku
mężczyzny,zktórymrównocześniewchodziłdosali
zebraniowej.Pozostalijużchwilętemuzajęliswoje