Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nibyszty​le​tem,ude​rzawbiałąkartę.
TegodniaciągniepaniArmand-Dubois,małżonka
badacza,słuchającjedynieswegotkliwegoserca,
popełnia...cochcesz,żebymnapisał?niezręczność?
lek​ko​myśl​ność?głup​stwo?
Napiszraczej:ulitowałasięnadbiednymi
zwie​rzę​tami,nadofia​raminie​do​rzecz​nejcie​ka​wo​ści.
An​tympro​stujesię,bar​dzogodny.
Jeżelipanibierzetowtensposób,rozumiepani,
odtądzmuszonyjestemprosić,abyśchodziła
doswo​ichplan​ta​cjiprzezkuch​nię.
Czysądzisz,żejakiedykolwiekwchodzędotwojej
norydlaprzy​jem​no​ści?
Oszczędźso​bienaprzy​szłośćtruduwcho​dze​niatu​taj.
Następnie,podkreślająctesłowagestem,chwytakarty
zza​pi​skamiidrzejenadrobneka​wałki.
„Oddwóchtygodni”powiedział;wrzeczywistości
szczurypościłydopieroodczterechdni.Iirytacjajego
wyczerpałasięzapewnewtejprzesadzie,
bodośniadaniazdołałzasiąśćzpogodnymczołem;
posunąłnawetfilozofiętakdaleko,żewyciągnąłdożony
pojednawcząprawicę.BobardziejjeszczeodWeronikinie
chciałbydaćowemutakdobrzemyślącemumałżeństwu
Baraglioulobrazuniezgody,którejwinęprzerzuciliby
zpew​no​ściąnaprze​ko​na​niaAn​tyma.
OkołopiątejWeronikazmieniadomowąbluzkę
naczarnysukiennyżakietijedzienaspotkanieJuliusa
iMałgorzaty,którzymajązajechaćnadworzecRzymski
oszóstej.Antymidziesięogolić;zdecydowałsięzastąpić
swójfulargotowymkrawatem,tochybawystarczy;nie
lubietykietyiniechcęsięwobecszwagierkizaprzeć
swojejalpakowejmarynarki,białejkamizelkiwniebieskie
kwiatki,drelichowychspodniiwygodnychczarnych