zdzieciństwamłodzieniec,wubraniusukiennegorobotnika,zeszpadą
uboku.Przypadkiemczytéżzwłasnéjwoli,stałonokołosamego
Conti,odktóregojedengotylkokonnyżołniérzoddzielał.
—Namychprzodków!—wrzasnąłContidotrębaczy,trąbić
nieprzestających.—Czyniezamilczycie,łajdaki?
Nieszczęśliwitrębacze,własnąogłuszenimuzyką,rozkazutegonie
słyszeli.
Contipoczerwieniał,spiąłkoniaostrogami,irękojeściąszpady
uderzyłwtwarzjednegoztrębaczy.Krewtrysnęła,trąbyzamilkły;
leczgłucheszeptykrążyćwtłumiepoczęły.
—Panowie!—rzekłManuelAntunez,oficerkrólewskiéjstraży
—otóż-tożartdoskonały...żartcosięnazywa.
—Doskonały!doskonały!—odwtórzonochorem.
Atrębacztymczasemkrewrękomatamował;chwiałsięnakoniu;
zdawałosię,żeomdleje.Młodysukiennik—októrymjużeśmy
wspominali—okrążyłorszak;azbliżywszysiędoniego,podałmu,
nakońcuswéjszpady,cienkąpłóciennąchustkę,którąrannyporwał
zchciwością.Rozwinąwszyją,spostrzegłnaroguwyhaftowanyherb;
leczchcącczémpredzéjpłótnodoranyprzyłożyć,długosięherbowi
nieprzypatrywał;wejrzenietylko,wdzięcznościpełne,młodzieńcowi
zasłałMłodzieniecspokojniesięoddaliłiznowuobokConli’ego
stanął.
—Słuchajcie!słuchajcie!—krzyknęlidwajkoronniheroldowie.
Contipodniósłsięnastrzemionachizwolnapargaminrozwinął;nim
zacząłczytać,rzuciłwokoło,nacałytłum,wejrzenie,pogardliwéj
ironiipełne.
—Słuchajcie,mieszczanie,niegodziwcy,gbury!—powiedział
zprzesadą.—Wszystkoto,klnęsięnamoichszlachetnychprzodków
—wassiętylkotyczé:„Wimieniuizwoliwielkiegoipotężnego
księciaAlfonsa,szóstegozimienia,królaPortugaliiiAlgarwii,potéj
ipotamtéjstroniemorza,wAfryce—władcyGwineiimorskich
zaborów;handluwtjopii,Arabii,Persyi,Indjachiinnychokolicach,
odkrytychlubtéżodkryćsięmających—rozkazanoirozkazujesię:
„1.WszystkimmieszkańcomLizbony,niezamykaćdrzwi
powydzwonieniugodzinynagaszenieognia;atodlatego,żeby
żebracy,podróżniipielgrzymi,mogliwszędzieokażdejporzeznaleźć
schronienie.
„2.Wszystkimrzeczonymmieszkańcomwspomnionegomiasta,
odmykaćokienniceipodnosićżaluzje,któreminocnąporązasłaniają
sięzzewnątrzokna;rzeczonebowiemokienniceiżaluzje