Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
rozpocząłbyrachuneksumienia,domyślającsię,żenawizytęksiędzazostatnim
namaszczeniemoraztestamentjestjużowielezapóźno.
-Aleja...-zacząłMarek;nigdydotejporyniewidziałemgotakprzerażonego.
-Andrzej,przestań-odezwałasięczarnooka.-Niezabijemyżadnegoznich.
Pamiętasz,mamyinnyplan.
-Możeprzynajmniejtegodrugiego.Poconamon?-zapytałsocjopata,nadal
niespuszczającmorderczegospojrzeniazMarka.
-Żadnego,znaczyanijednego-powiedziałastanowczymgłosem,apatrzącna
nas,dodała:-Panowie,niebójciesię.Andrzejtodobryczłowiek.No,możeciut
znerwicowany,aledobry.
-Ta,jasne,świetnie-skwitowałem.-Szkodatylko,żewtoniewierzę.
-Nietylkoty,mały-dołączyłsięześmiechemkierowca.
PryszczatyAndrzejuniósłgórnąwargęwpełnymironiigrymasie.
-Przegłosowalicię,prostodusznasiostrzyczko-oświadczyłzsatysfakcją.
Zacisnęłazębyinadąsanaodwróciłasięprzodemdokierunkujazdy.
Przeznastępnekilkanaścieminutjechaliśmywciszy,wsłuchującsięwmiarowy
warkotsilnikaorazszumwichury,któranajwyraźniejzałożyłasięzośnieżoną,
wijącąsięserpentynamidrogąoto,którapierwszazepchnienasnapobocze.
Żałowałem,żeszłoimtakmarnie.
Gdyjużbyliśmypoobijanijakkartoflewiezionefurmankąpokocichłbach,
kierowcaoznajmił:
-Dojeżdżamy.
-Świetnie-powiedziałAndrzej.-Zabijanienudyniejesttakiezabawne.
Wiecie,comamnamyśli.
Zaśmiałsięzeswojegożartu.Oczywiścietylkoon.Profilaktyczniewolałemsię
nieprzyłączać,bojakmówiłapaniusia,lepiejgonieprowokować.
Samochódzatrzymałsię.Pierwszawysiadłakobieta,zaniąkrościaty.
18