Pocoradośćmabyć,skoromożejejniebyć
programowo,przepisowo,urzędowo.Corazczęściejtak
właśniemyślęiutwierdzamsięwprzekonaniu,żemoja
matkaniezniosłabywidoku,gdypiessięnamnierzuca
zradościąigdyjasiędoniegotulę.Aletonieważne.
Zdążyłamjużtozaakceptować,conieznaczy,żesię
pogodziłam.Kiedyś(!)będęmiałaswójdom,awnim
dużoludziizwierzęta.
Pobieganiuwchodzępodprysznic.Mydlęciałoleśnym
żelemispłukujęciepłąwodą.Tylkociepłą,boniecierpię
zimnej,dlategokatorgąbyłobowiązkowybasenwklasie
drugiej,wktórymwodabyładlamniezawszezazimna,
choćbyniewiemjakbyłaciepładlainnych.Izawsze
zabrudna.Naszczęścietojużminęłoiniktminiekaże
pływaćnaocenęanidlaprzyjemności.Teraznawetlekcje
wf-usąwszkolemilsze,bomamynoweszatnie,jeszcze
niezaśmierdziałe,iconajważniejsze:prysznicezciepłą
wodą.Awdodatkuudałonamsiępaniąnamówić,
bylekcjękończyłakilkaminutwcześniej,abyśmymogły
wejśćpodprysznic,spłukaććwiczeniowypotijeszcze
zdążyćnanastępnąlekcję.Każdychciałbymiećlekcjewf-
unaostatniejwszkolegodzinie,anamsiętoraz
wtygodniuzdarza,więcdobrzejest.
DzisiajniemdlałamnawidokŁukasza,aleteżnie
miałamodwaginicpowiedzieć,choćprzezchwilę
próbowałam.Zderzyliśmysięprzywychodzeniuzeszkoły.
Uśmiechnąłsięcudnie,jakzawsze,błysnąłbiałymi
zębamiipowiedział:
–Cześć,Magda.
–Hej–powiedziałamichciałamgozatrzymaćoczami.
–Łukasz–dodałam,onspojrzałpytającoiprzytuliłjakąś
kasztanowąiwysoką,iszczupłą.–Kiedyindziej
–powiedziałam,machającrękawiczką.
Wróciłamdodomudłuższądrogą.Śnieganideszcz
ciągleniepada.Chciałamposiedziećnaławceprzy
skwerku,aleszybkopoczułam,żetożadnaprzyjemność.
Wiałojakdiabli.Wróciłamwięciusiadłamprzed
Dżordżem,bytrochęjemuisobiepoopowiadać.
Powinnamzachowaćrytmwpisaniu.Stałamniejwięcej