Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AnetaRzepkaRW2010Magiakasztana
CiotkanalaładokubkakakaoiusiadłanawprostKamili.
–Żałuję,żewczorajniemogłamwyjechaćpociebienadworzec–powiedziała
rzeczownymtonem,któryzupełnieniepasowałdozamyśleniasprzedkilkuminut.
–Jednaznaszychpracowniczłamałarękęimusiałamjązastąpić;zpowoduurlopów
mamybrakiwpersonelu.AlepoprosiłamMarka,żebyciwewszystkimpomógł.
–Marka?
–Tak.Aniebyłogonastacji?
–Takikrępychłopakzwielgaśnymi,niebieskimioczami?
–Właśnieon.–Mariauśmiechnęłasięciepło.–Nieprzedstawiłsię?
Dziewczynazaprzeczyłaruchemgłowy.
–Pokazałmidrogęnaprzystanek,apóźniejprzyprowadziłtutaj–powiedziała,
upijajączkubkałykkakao.–Myślałam,żejestpoprostużyczliwy.
–Jechaliścieautobusem?
–Toźle?
–Przecieżpociągiembyłobyszybciejibezpieczniej!Nonie,ciebierozumiem,
bonieznaszmiasta,aleMarekmógłbyjednakwykazaćsięwiększymrozsądkiem.
–Tomałogrzecznekrytykowaćkogoś,ktowyświadczanamuprzejmość
–mruknęłaKamila,wstającenergicznie.Poczułanagłąsolidarnośćzeswoim
wczorajszymwybawcą,jakgowmyślachokreśliła.Niepozwoli,żebyktokolwiek,
ajużzwłaszczaciotka,czepiałsięgowtakisposób.–Dziękujęzaśniadanie.
–Opłukałanadzlewemkubek,wytarłaręce,zastanawiającsię,copocząćzresztą
dnia.Ogródzapraszałwidokiempnącejróżyorazszelestemdębowychliści…
Narazdouszudziewczynydobiegłszloch.Odwróciłasięodzlewu.
Mariasiedziałazłokciamiopartyminablacieitwarząukrytąwdłoniach.
Chciałaukryćból,którysprawiłyjejsłowabratanicy,stłumićcisnącesięnausta
wymówki,alełezniezdołałapowstrzymać.
–Idźdosiebie–nakazałaKamili,gdypoczułanaplecachdotykjejdłoni.
10