Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyjąć.Recepcjonistkaprzezornieprzyniosłakartę
Matyldy,adziewczynkę,naprośbęAlicji,usadowiła
nieopodalsiebieprzybiurku,dającjejdozabawykartki
iflamastry.
PanidoktorzaczęłaAlicja,gdytylkozapielęgniarką
zamknęłysiędrzwi.Mamogromnąprośbę.Tentran,
którypoleciłamojejcórcedoktorKoterskazapewne
działa,alebardzo,bardzomizależy,żebydaćjejcoś
jeszcze.Onaniemożesięrozchorowaćprzeznajbliższe
półtoratygodnia.Czymogłabypaniprzepisaćcośekstra
nawzmocnienie?Coś,codałobystuprocentową
gwarancję,żeMatysiaprzeznajbliższepółtoratygodnia
nienabawisiężadnegokataru,niezłapieprzeziębienia,
grypy,gorączkiczy…
Zaraz,zaraz,spokojnie.Lekarkapodniosładłoń.
Chwileczkę.Dlaczegopanicórkamiałabysię
rozchorować?Jakrozumiem,nicjejobecnieniedolega?
Alicjaucichła,wpatrującsięwlekarkęzkonsternacją.
Niebyłaprzyzwyczajonadotakichpytań.Tu,
wprzychodni,znaliijejcórkęodtylulatidlakażdego
byłojasne,żeMatyldacochwilachorujeiżejej
odpornośćjestowielesłabszaniżustatystycznego
siedmiolatka.
No…Akuratteraznicjejniedolegaprzyznała,
akcentującsłowo„akurat”.Alejejniewieletrzeba,żeby
cośpodłapała.Niebawemjestwszkoleprzedstawienie
zokazjiDniaWiosny.Bardzochciałabywnimwziąć
udział,aleboimysię,żeniedotrwadotegoczasu.
Toznaczyjejwychowawczynisięboi,żeMatysianie
dotrwa,bojaoczywiściemamnadzieję,żetentran…
Nie,nie,nie.Takniedamyradyrozmawiać.Proszę
daćmiminutkę.Lekarkazałożyłananosciężkie
okulary,poprawiającjeunasady.Otworzyłakartę
Matyldyizagłębiłasięwlekturze.
Alicjacierpliwieczekała,próbującprzypomniećsobie,
jakdługiokresuwzględniaobecnakartaiczylekarka
będziewstanienajejpodstawiestwierdzić,jakie
lekarstwobyłobynajlepszedlaMatyldywtymmomencie.
Och,jakitopech,żeniemadoktorKoterskiej