Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
Marzeczdeszczem,śniegiemiwichremszalałnad
dworemkuhackim.Drzewasięgięłyijęczały,dachy
skrzypiałynaoborach,wszystko,cożyło,ludzie
ibydlęta,pozaszywałosięwpościellubsłomę,nawet
sukarządcy,najczujniejsza,nieszczekałapodoficyną,ale
tulącsiędodrzwi,leżałaprzerażonaszałemprzyrody.
Nocbyłaokropnaitrzebabyłobohaterstwa,bysię
zaprógwychylić.
Jednakże,gdyzegarwizbiewybiłdwunastą,rządcasię
przebudziłizarazzerwałsięzłóżka.
Chwilęwalczyłzesnemizezmęczeniemdnia
poprzedniego,potemsięwzdrygnął,słyszącwycie
wichru,wreszciezrezygnowanypocząłsięodziewać
pociemku,byniezbudzićmatki,śpiącejwsąsiedniej
stancji.
Naciągnąłbuty,jeszczemokreodwieczora,kożuszek,
poszukałczapki,latarni,wyjąłspodpoduszkipękkluczy
inapalcachwyszedłdosieni.
Tujużwicherhulałwnajlepsze,ledwiemudozwolił
zapalićświecęwlatarni.Zadrzwiamisuka,usłyszawszy
pana,zapiszczałaradośnieigdyotworzył,wpadłamupod
nogi.Razemzniąpędwichruzatamowałmuprawie
oddech.
–Idźdostancji,Warta!–rzekłłagodniedosuki,czując,
żedrżycała.
AlegdzieżbyWartaodstąpiłaswegochlebodawcę.
Polizałamurękęiwybiegłapierwsza.
Wyszedłionnaswązwykłącodziennąinspekcję
iprzedewszystkimzagwizdałnanocnegostróża.
Odpowiedziałmuwicherszyderczymchichotem.
Naiwnyteżrządca,abymniemać,żestróżnatakąporę
jestgdzieindziejniżwkuchni,przypiecu.Światełko