Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przechyliłjąlekko,podobniejakPhilippeprzedchwilą,iodnalazł
wzrokiemstatuęcierpiącegoChrystusa.
Ten,przykutydokrzyża,irytującopatrzyłgdzieśwbok.Jak
zwykle.
Musiałbymstanąćwkącie,byśnamniespojrzał,pomyślałBruno.
Anajlepiejbybyło,gdybymsiępołożył.Tak,wtedywszystkobyłoby
jaknależy.
Odetchnąłparokrotnie.Lubiłwnętrzakościołówikaplic,
botestudziłyjegorozhukanemyśliipozwalałymuwtopićsię
wbezpieczny,cichypółmrok,apowtarzanechóremsłowamodlitw
pomagałysięuspokoić.Tymrazemjednakniebyłomutodane.Czuł
sięturówniedalekiodspokojujaknazewnątrz.Myśliskakały
muwgłowie,porozrywaneiniespójne,awzrokbezwiedniewodził
zapromykamirozpalanychświec.
Corazwyższymi.
Brunozamrugał,alepromykirosłyipotężniały,agdyzewszystkich
siłzacisnąłpowieki,płomieniebuchnęłyzogromnąsiłąiprzesłoniły
całyświat.Wśródhukuogniarozległsiękobiecygłos,tensam,który
słyszałwnocy,przepełnionybólem,aletakżeinnymiuczuciami,
niepokojącymi,trudnymidonazwania.
Nierozumiałsłów,zbytodległychiniewyraźnych,choćmiał
wrażenie,żekobietakrzyczywnieznanejmumowie.Jakweśnie,nie
widziałteżjejtwarzy,rozmytejwgorącympowietrzu.Owładnięty
nagłymprzypływemgniewu,zacisnąłpięści.Chciałotworzyćusta
izawołaćdonieznajomej,byprzybliżyłasięlubkrzyknęłagłośniej,
choć…
Choćwiedział,żeniepowinien.Żetejkobiecienależysięszacunek.
–Panie–szepnąłktośobokniego.
Płomienieznikły,głosumilkł.Brunootworzyłoczy,zamrugał
ipotrząsnąłgłową,oszołomionynagłąciszą.Minęłachwila,zanim
uzmysłowiłsobie,żetużobokniegoklęczymłodynowicjusz
owytrzeszczonychciemnychoczach.Jegodłonie,niemalżeniknące
wwielkichrękawachhabitu,zauważalniedrżały.
–Panie–wyszeptałnowicjusz.–Czytoprawda?ŻeTurcysię
pojawili?Że…
PrzezumysłBrunonaprzemknęłydziesiątkiodpowiedzi,wtym
równieżtakie,któreukoiłybylękwduszychłopaka,napierwszyrzut
okaniespełnapiętnastoletniego,alejakzwyklewybrałnajgorszą
zmożliwych.
–Żepożerająludziżywcem?–dokończyłzaniegoirozejrzałsię