Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odezwałsięponurymgłosem,ajegopolecenie
zabrzmiałojaktypowyżołnierskirozkaz.
Kobietanatychmiastzaczęłapłynnieuderzać
opuszkamiswychponętnychpalcówwklawiaturę
stojącegoprzedniąkomputera.
WbaziejesttylkoGrzegorzodparłapokilku
sekundach.
Dobrze.Niechgopanitutajściągnie.
CiężarowysamochódmarkiVolvowkolorzebordowy
metalikwolnoprzebijałsięprzezzatłoczoneulice
centrum.Pomniejwięcejdwudziestuminutachdotarł
namiejsce.SennąulicęŚw.Wawrzyńcaspowijałcień
wiekowychkasztanów.Kierowcazatrzymałpojazdprzy
krawężnikui,miękkowyskoczywszynajezdnię,
zrozmachemzatrzasnąłdrzwikabiny.
Mógłmiećjakieśdwadzieściapięć,dwadzieściasześć
lat.Czarne,krótkoostrzyżonewłosy,ztyłuipobokach
wygoloneprawiedoskóry,piwneoczy,śniadacera
imuskularneciałonapewnozłamałjużniejedno
niewieścieserce.Młodzikubranybyłwczerwoną
trykotowąkoszulkęnaramiączkachiobcisłeczarne
dżinsy.Najegoprawymramieniuwidniałpokaźnych
rozmiarówkolorowytatuażprzedstawiającysylwetkę
tańczącegoIndianina.
Cześć,Bożenkoodezwałsię,zamykajączasobą
drzwi.Zatrzymałsię,przybrałniecogroteskowąpozę,
zalotniemrugnąłokiemirzucił,zmieniająctonację
głosu:Całkiem,całkiemdzisiajwyglądasz,malutka!–
Grzesiu,proszę,mógłbyśniebłaznować?odparła
iwskazującruchemgłowynadrzwi,dodała:Może
powieszcośmiłegostaremu,prowincjonalny
przystojniaczku?
Och,jakkobietypotrafiąbyćuszczypliwewarknął
podnosem,udającoburzenie,iruszyłwkierunku