Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JednakelokwentnaladyJaneprzerwałamu,nimzdołałotworzyć
usta.
–Mogęzadaćjednopytanie?Czyoknawychodząnapołudnie?
Oczywiście,żetak.Powinnamzobaczyćposłońcu,żeoknawychodzą
napołudnie.Tenidwapozostałetojedynepokojenaparterze,jak
sądzę?Aczydomjestcichy?Oczywiście,żetak!Uroczydom.Będzie
owielebardziejodpowiadałmojejprzyjaciółceniżjakikolwiekinny,
jakidotądwidziałam.Damipanprawopierwszeństwanajmudojutra?
Wtymmiejscuurwaładlazaczerpnięciapowietrzaiporaz
pierwszydałapanuDelamaynowisposobność,abysiędoniej
odezwać.
–Proszęjaśniepaniąowybaczenie–zaczął.–Doprawdynie
mogę…
PanVanborough,mijającprawnikaodtyłu,szeptempowstrzymał
go,nimzdołałpowiedziećchoćsłowowięcej.
–NaBoga,niezaprzeczajmi!Mojażonaidziewtęstronę!
Wtejsamejchwili(nadalprzypuszczając,żepanDelamaynjest
panemdomu)ladyJanewróciładorozmowy.
–Zdajesiępanodczuwaćpewnewahanie–rzekła.–Chcepan
referencji?–Uśmiechnęłasięironicznieiwezwałanapomoc
przyjaciela.–PanieVanborough!
PanVanborough,który,skupionynatym,abybezwzględu
nawszystkotrzymaćżonęzdalaodpokoju,skradałsiękrokpokroku
corazbliżejprzeszklonychdrzwi,aninaniąniezważał,anijejnie
słyszał.LadyJaneposzławśladzanimienergicznieuderzyła
gowramięparasolką.
WtejchwilipodrugiejstroniedrzwiukazałasiępaniVanborough.
–Przeszkadzam?–zwróciłasiędomęża,obrzuciwszyladyJane
jednymdługimspojrzeniem.–Tadamazdajesiętwojądobrą
przyjaciółką.