Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IV
Byławysokaizgrabna,ajejstrójstanowiłnajbardziejudane
połączenieprostotyiokazałości.Twarzmiałazasłoniętądelikatną
letniąwoalką.Uniosłająizniewymuszonągracjąwysokourodzonej
kobietywyraziłaprzeprosinyzato,żeprzeszkadzadżentelmenomprzy
winie.
–Proszęprzyjąćmojeprzeprosinyzanajście.Wstydzęsię,
żeprzeszkadzam.Jednospojrzenienapokójwystarczywzupełności.
JakdotądzwracałasiędopanaDelamayna,którybyłnajbliżej.
Kiedyrozejrzałasiępopokoju,jejwzrokpadłnapanaVanborough.
Drgnęłaiwydałaokrzykzdumienia.
–Pan!Wielkienieba!Ktobypomyślał,żetupanaspotkam?
PanVanboroughzkoleistałjakskamieniały.
–LadyJane!–zawołał.–Czytomożliwe?
Mówiącto,mężczyznastarałsięniepatrzećnakobietę.Jegowzrok
jakuwinowajcypowędrowałwkierunkuprzeszklonychdrzwi
wychodzącychdoogrodu.Sytuacjabyłastraszna–równiestraszna,
gdybyjegożonadowiedziałasięoladyJanelubgdybyladyJane
dowiedziałasięojegożonie.Natrawnikuprzeddomemchwilowonie
byłowidaćnikogo.Gdybytylkolossprzyjał,znajdzieczas,aby
pozbyćsięgościazdomu.Gość,całkowicienieświadomysytuacji,
podałmudłoń.
–Porazpierwszyjestemwstanieuwierzyćwmesmeryzm–rzekła
wesołoladyJane.–Toprzypadekprzyciąganiasympatii,panie
Vanborough.Mojaprzyjaciółkainwalidkapotrzebujeumeblowanego
domuwHampstead.Podejmujęsięgodlaniejznaleźćidzień,który
wybieramnaposzukiwania,jesttymsamym,którypanwybiera
nakolacjęzprzyjacielem.Namojejliściezostajeostatnidom
wHampsteadiwdomutymspotykampana.Niesłychane!