Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Popatrzyłuważnienadziewczynę.
–Okej,wtakimrazieidź.
Zacisnęłazębyizrobiłakilkakroków.
Niechjużsobiepójdzie–pomyślała.–Ajausiądę
poprostututaj,nakrawężniku,iodpocznę.Potem
zastanowięsię,codalej.
ChłopakpodszedłdoJagodyiwziąłzjejrękitorbę.
–Corobisz?–zapytała.
–Zaniosęcito–oświadczyłspokojnie.–Todokąd
idziemy?
–Niewiem–wyznałaszczerze.–Możenadjezioro?
Anajlepiejnanajbliższąławkę.–Niechciałaokazać
słabościizcałychsiłpowstrzymywałałzy.Abardzo
chciałojejsiępłakać.Zbezradnościibólu.
Alenieprzynim–powtarzaławmyślach.–Nieprzy
nim!
–Chceszpowiedzieć,żebędzieszspałanaławce?
–Nie,chcępowiedzieć,żemamwykupiony
apartament,tylkodlafanupostanowiłamspaćwtejklitce
przykuchniidawaćsięobłapiaćtemuobleśnemu
grubasowi.–Chciała,żebyzabrzmiałotozłośliwie,ale
wyszłożałośnie.
Pokiwałgłową.
–Noco?Niemożnaspaćnaławce?–broniłaswojej
godnościresztkamisił.
–Można–zgodziłsię.–Aletonienajlepszywybór.
–Podszedłbliżej.–Oprzyjsięnamoimramieniu
ipójdziemypowoli.Dajznać,gdybędzieszchciała
nachwilęsięzatrzymać.
–Dokądidziemy?
–DoMazurskiegoLata.Możesięzdziwisz,aletamteż
jestpokójnazapleczu.Bardziejbiuro,aledasię
przespać.
***