Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wysiłkiem,ipopatrzyłwrogonaBartka.Owszem,miał
oddawnaochotęwyjśćnaspacer,aleprzecieżteraz
pierwszemiejscewdomuzajmowałBartek,więc
obrażonyTrąbaanimyślałdopominaćsięoswojeprawa.
Jamogę-gę-gęwyprowadzićzwierzęTrąbę-bę-bę
naspacerodezwałsięrobot.
Gę-gę-gę
przedrzeźniałgowmyślachTrąba.
Gęś,
anierobot
pomyślałzezłością.
Taksądzisz?zastanowiłsięprofesor,któremu
propozycjaBartkabardzoprzypadładogustu.Może
maszirację.
MachnąłrękąiwtensposóbskazałTrąbę
naośmieszenie.
Nocbyłaciepłaiciemna.Wyjątkowociemna,bonie
paliłysięlatarnieprzedblokiem,zacoTrąbawznosił
modływpodzięcetym,którzyichniezreperowali.
Takiwstyd
myślał
takiwstyd.Być
wyprowadzanymnaspacerprzezrobota!