Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięsłabo.Pochwilinałożyłświeżybandażiwstał.
—Musimyzabraćpaniądoszpitala,trzebasprawdzić,czywranie
niezostałoszkło.Koniecznebędziezałożeniekilkuszwów.Proszę
zabraćnajpotrzebniejszerzeczy,bomyślę,żezostaniepaninaoddziale
przezdzieńlubdwa.
—Będęmogłapojechaćzkoleżanką?
Baśkabyławystraszona.
—Tak,aleproszęsiępospieszyć.Dużopaniwypiła?—zwróciłsię
domnie,wypełniającjakieśformularze.Poczułam,żeczerwienieję.
—Pytam,bomuszęwpisaćwdokumenty.Będziepanipotrzebowała
znieczulenia.
Niebrzmiałotoprzyjaźnie.Pewniepomyślał,żemadoczynienia
zdwiemapijaczkami.Wystarczyłopopatrzećnapoprzewracanebutelki
ikieliszki.Noiczućbyłoodnasalkohol,cotudużogadać.
—Sporo,paniedoktorze.Takibabskiwieczór,rozumiepan
—tłumaczyłamjakidiotka.—Aleskończyłyśmyprawiedwanaście
godzintemu.
Lekarz,milcząc,pisałcośpilnieitylkopopatrywałnamniespod
oka.
Baśkawtymczasieuwinęłasięzespakowaniemdlamniepiżamy
iprzyborówtoaletowych,ubrałasiędokońcaizebrałaswojerzeczy.
—Możemyjechać—oświadczyła.
Lekarzdałznaksanitariuszowi,atenrozłożyłnosze.Chciałam
zaprotestować,aleuciszyłmniegestem.
—Weźmicośdoubrania—rzuciłamdoBaśki.—Wczym
wrócę?
Patrzyłam,jakwosobnątorbęupychazebranezpodłogiciuchy.
Porzuciłamjetamwczorajszejnocy,kiedywpijackimamoku,ze
śpiewemnaustach,wędrowałamdosypialni.
Zuczuciemzawstydzenia,aleiulgipozwoliłamkrzepkiemu
sanitariuszowiprzenieśćsięnanosze.Razemzlekarzemzanieślimnie