Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–takjakiresztahotelu–wstylu,któryMoskalnazwał
„nowoczesnymLudwikiemXVI”.Rosłąsylwetkę
mężczyznyoblewałyróżowawepromieniesłońca
chylącegosiękuzachodowi.Nadalmiałnasobieubrania
zranaiterazprzezniebieską,lekkąkoszulęijegojasne,
lnianespodnieświatłoprzepływałozłatwością.Sprawiało,
żeAntekmógłdostrzeclinie,któreskładałysięnatego
nietypowegoczłowieka.Ten,nieświadomy,żejest
obserwowanywłaśnieprowadziłtakcichąrozmowę
pofrancusku,żeMoskal,nawetdobrzeznająctenjęzyk,
niepotrafiłniczniejwyłapać.
–Hej,Konrad–odezwałsięnatyległośno,żeby
ściągnąćnasiebieuwagę,aleteżwystarczającocicho,
żebynieprzeszkadzać.
Gronczewskiobróciłsięlekko,dającmuznać
skinieniembrodą,żemamówić.
–Maszmożejakąśczarnąkoszulę?–zapytałwięc
przyciszonymgłosemAntek.
Gangsternachwilęosłoniłdłoniątelefon
iodpowiedział:
–Sprawdźwczarnejtorbiewmoimpokoju.
Antektylkoprzytaknąłiokrywającsięszczelniej
szlafrokiem,wszedłnawyścielającysalonpuszysty
dywan,doktóregonadalniepotrafiłsięprzyzwyczaić
potym,jakspędziłmiesiącwtureckimszpitalu.Doniego
iobezwładniającoprzyjemnegozapachuunoszącegosię
nieustanniewcałymbudynkuHôteldeParis.Aromat
jakbyzintensyfikowałsię,kiedyprzekroczyłprógpokoju
Gronczewskiego.Mieszałsiętutajzperfumami
mężczyznyprzypominającymimelanżdymu,mirry