Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
układającgłowęnajejrogu.Ruchtensprawił,żeokrycie
zsunęłosięzjegoplecówipośladków.Opalonaskóra
kontrastowałazbieląpościeli.Pokrywającywoalpotu
lśniłnajejpowierzchniwmiękkichpromieniach
wschodzącegosłońca,przedzierającegosięprzez
niedomkniętezasłony.Światłoigrałorównież
wkruczoczarnychkosmykachmężczyzny,wydobywając
znichjaśniejszerefleksy.Adamprzebywałnadal
naprzymusowymurlopie,dochodzącdosiebiepotym
costałosięwlistopadzie.Nieścinałwięcwłosów
oddobrychkilkutygodniiterazsięgałymujużprawie
doramion,ścielącsięnajasnejpoduszce.
Aleksandrowiczjakzawsze,gdyspałwydawałsię
Konradowitrochęnierealny.Niezaprzeczalniepiękny,
stanowiłsumęregularnychliniiizmysłowychkrzywizn.
Gdyjegotwarzpozostawałabłogospokojna,ciałonęciło
nagością.ZapraszałoGronczewskiego,żebyjeznów
zagarnął.Ponowniewziąłwposiadanie.Ukoił.
Amożejednakmógłbymwrócić?pomyślał
gorączkowo,czując,żeznówjestbliskizmianyzdania.
Przecieżniemusiałznikaćnazawsze.Mógłwyjechać
tylkonakilkadni.Kilkakrótkichdni,którychAdamnawet
byniezauważył.
Tylkoczypotrafiłbytozrozumieć?palącąpotrzebę
zemsty,zniwelowaniazagrożenia?Iczyniechciałby
dowiedziećsię,cosięstało?Czypotrafiłbymuwybaczyć
to,cozamierzazrobićIwonie?Czymożewkońcu
zobaczyłbywnimmordercę,zaktóregouważał
gonapoczątku?
Nie,tomusiskończyćsiętutajiterazstwierdził