Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Bezwzględunato,czymamydoczynieniazoryginałem,
czyzpodróbką,wciążniewielewiemy-skonstatowałKle-
emann.
-Możeposunąłbysiępanbardziejdoprzoduzdocho-
dzeniem,gdybypanporozmawiałzwłaścicielem-oznajmił
Wojdyła.
-Panwie,kimonjest?!
-Wiem-uśmiechnąłsię.
-Ktoto?
-Pangozna...-najwyraźniejpostanowiłpodroczyćsię
zpolicjantem.
-Niechpanniewystawiamojejcierpliwościnapróbę.
Miałemmęczącydzień,aprzedemnąniemniejmęcząca
noc.
-MarcinMalicki-szepnąłkomisarzowinauchotakcicho,
żeSokółniczegoniedosłyszał.
-TenMalicki?-odparłszeptem.
-Ten.
-On?-dopytywałsięKleemann.-Jestpanpewien?
-Nastoprocent-byłwyraźniepodenerwowany.-Ilerazy
mampowtarzać?Niedawnobyłumnieztymsamymmie-
czem.Chciałznaćjegowartość.
-Comupanpowiedział?
-Tosamocopanu:żepotrzebujęwięcejczasunazrobienie
dokładnejwyceny.
-Icoonnato?
-Żesięspieszyichcetylkowiedzieć,czyjestcośwart.
Tomupowiedziałem,żeśmiałomożnaszacować,jest
wartwieleiżetoniejestbylemieczykzaukcjiinterne-
towej.Alekonkretnejcenymuniepodałem.Ponieważ
niepozwoliłwykonaćdokumentacjifotograficznej,tonie
miałemdanych,napodstawiektórychmógłbymdowie-
dziećsięczegoświęcej.
33