Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Nieruszajsię,bostrzelę-usłyszałzaplecamiostrymęski
głos.
-Powolutkuwyciągnijdłońzkieszeniipodnieśobierączki
dogóry-tobyłjużktośinny.-Mamsłabenerwy,więclepiej
niewykonujżadnychgwałtownychruchów.
Rozdział1
Paradoksalnie,kiedyokazałosię,żewłaścicielamigłosu
policjanci,Sokółpoczułulgę.Byłpewien,żenieporozu-
mienieudasięszybkowyjaśnić,jednakpomnydoświadczeń
zorganamiściganiaiwymiaremsprawiedliwości,ograniczył
siętylkodowypowiedzeniasłów:nNiczegozłegoniezrobi-
łem”
,anastępniezamilkł.Wiedział,żewtymmomencieja-
kiekolwiektłumaczenianiemająwiększegosensu.
Podczasgdyjedenzpolicjantówtrzymałgonamuszce,
drugizakułwkajdanki,pouczyłoprzysługującychmupra-
wach,sprawnieprzeszukał,zabierającobatelefony,prywatny
isłużbowy,poczymwyprowadziłzdomuiwsadziłdoradio-
wozu.Kiedyruszyli,Sokółdostrzegł,jakprywatnakomórka,
rzuconanadeskęrozdzielczą,wibruje.
-Mogęodebrać?-zapytałSokółzgłupiafrant.
-Nie,mistrzu,niemożesz-odparłkierowca,śmiejącsię
podnosem.
-ZpaniąPatrycjąporozmawiaszsobiewinnymczasie-
dodałdrugipolicjant,zerknąwszynaekrantelefonu.
Sokółzakląłpodnosem,natylejednakcicho,żemundu-
rowiniedosłyszeli.
*
PatrycjaPawłowskaczwartyrazwciągupółgodzinywy-
brałanumerSokoła,aletenwciążnieodbierał.Byłajużtym
mocnopodenerwowana,bodotejporyniezdarzyłosięni-
7