Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Wktórymrobisięniecosłoneczniej
Poniedziałek,drugiwrześnia.Dzieciwracajądoszkół,
amiastoznówstajesięnieprzejezdne.Ztegopowodu
nastawiłamsobiebudzikkwadranswcześniejiadekwatnie
dotegopołożyłamsięspać.
Niezdążyłzadzwonić,bozkrainysnuwyciągnąłmnie
ciepłypocałunekwkark.Iktomówił,żeponiedziałki
sądobani?
—Hej,Aleks…—mruknąłmiKamildoucha.
Rany,uwielbiałam,gdyużywałtegotonu.Przeciągał
„ks”wtendwuznacznysposób,właściwiejakby
wymawiał„seks”.Wiedział,żenielubięsiębawić
wżadnerybkowanie,myszkowanieiinnetegotypu
króliczkowanie.Wystarczyłomimojeimię,zwłaszczajeśli
byłowymawianetakrozkosznieniskimgłosem.
—Którajestgodzina?—spytałam,odwracającsię
twarząwjegostronę.Odsunęłamnabokbrązowykosmyk
zjegoczoła,bozasłaniałmiczęśćtychciemnychoczu,
którewpatrywałysięwemnieztakąintensywnością.
Pocałowałamgo,nimzdążyłodpowiedzieć.Takitamnasz
porannyrytuał.
Byłamwnimbezsporniezakochana.Wprzyjacielu