Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Toświatłotakpaliłojąprzezskórę.Popieliłokości.Taciemnośćtak
przygniatała.Dusiła.Miażdżyła.Łamałakręgosłup.
–Podyktujmikodydokont,któreukradłaśZeitsowi.Notes.
Pamiętasz?
Chciałmusięrzucićdogardła.DawnyAleksander.Sasza.Zamiast
tegoporuszałustami.Alewszystkodziałosięjakwzwolnionym
tempie.Onteżbyłrozmazanyprzeznarkotyki,którymigoszpikowali.
Nieszkodzi.Itakschowałsięwgłębiczarnegosłońcagniewu,które
podpalałkażdąchwiląswojegocierpienia.
–WnotesieZeitsabyłykodydogotówkinakontach.Podaj
mitekodyiprzestanęcięmęczyć.
Kody.Tak.Olajepamiętała.Saszajeodkryłizapamiętał.
Aleksanderwiedział,żetobędziejegopolisa.Jejpolisanateraz.Nie
dostanąichwtensposób.
Uśmiechnęłasię.Przedoczamiobrazytańczyły.Głos,który
słyszała,teżkrążył,jakbyniemiałciała.Zwielokrotniałsięprzez
narkotyczneecho.
–Jestzabardzonaćpana.Niekontaktuje–dolatywałozoddali.
–Kazałpannamjąnaćpać.
–Alenietak,żebynicnierozumiała.Towarzywo.
–Tocomamyzrobić?Nicjejniedawać?
–Naraziesięwstrzymajcie.Możetowystarczyijak
wytrzeźwieje,tobędziewspółpracować.
–Aświatłoidźwięk?
–Kontynuujcie.Macierpieć.
Znowukatowaligotąkakofoniądźwięków.Jakmożnanazywać
cośtakiegomuzyką!DawnyAleksanderczuł,jakkażdakomórkajego
ciałacierpiodtychhałasówwwiercającychsięprzezuszywmózg.
Przeszywałogotojakporażenieprądem.Chroniłsięwgłębisiebie.
Nasłońcugniewu.Alemarzyłoswojejmuzyce.Nuciłsobiezpamięci
Mozarta,Bacha,Czajkowskiego…Nadniesiebie.Otoczonyostrymi
dźwiękami,którebyłyjakstadowściekłychpsów,które
gorozszarpywały.
Niewiedziała,jakdługotujest.Niepamiętała.Koszmarneświatło
pomieszałojejzmysły.DlaOlitobyłarówniedobrzewieczność.
Nawetpowracającatrzeźwośćniedałajejpewności,cojestsnem,aco
jawą.
–Słyszyszmnie?
Pokiwałalekkogłową,niepatrzącnaniego,tylkowciążwsufit.
Siedziałobokłóżka,pochylonywjejstronę.Wyprosiłpielęgniarzy,ale