Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chu​s​teczkazesło​wem:„Ko​cham”
Bar​baraZie​la​zek-Ko​by​lań​skaiMa​rianFran​kow​ski
Kiedymyślęoichhistorii,mamprzedoczamiprzede
wszystkimfotografie.Najpierwwidzęzdjęcie
uśmiechającychsię,zakochanychmłodychludzi
stojącychwogrodziepełnymróż.Przystojny
mężczyznamanasobiemundur,akobietaopięknych,
długichwłosachubranajestwletniąsukienkę.Kolejny
obraztostarszapani,którazewzruszeniemprzegląda
fotografiewstarymrodzinnymalbumie.Niestety,
zlosamiBarbaryZielazek-KobylańskiejiMariana
Frankowskiegonieodłączniekojarzymisiętakże
zdjęcie,którewidziałamnaekspozycjiwpoznańskim
ForcieVIIzrobilijegestapowcydokumentujący
materiałyzabranezmieszkańczłonkówNarodowej
Or​ga​ni​za​cjiBo​jo​wej.
Basiaswojepierwszezauroczenieprzeżyławstolicy
Wielkopolski.Czytobyłamiłość?Nawetukresużycia
niepotrafiłajednoznacznieodpowiedzieć
natopytanie.Losdałjejzamałoczasu,bymogłasię
otymprzekonać.Wspominającsympatięswego
dalekiegokuzyna,MarianaFrankowskiego,
powiedziała:„ByliśmyzMarysiemszczęśliwi,nie
spo​dzie​wa​li​śmysiętra​ge​dii”[1].
Znalisięoddziecka,widywalinarodzinnych
uroczystościachorazpodczaswakacji.Wiosną1939
rokuokazałosię,żełączyichcoświęcejniżzwykła
sympatia.AlewWielkopolscegraniczącejzIIIRzeszą
corazczęściejmówiłosięwtedyomożliwościwybuchu
wojny,azapobiegliwiiracjonalniwswychdziałaniach
mieszkańcymyśleliraczejoodparciuewentualnego
ataku.Wzamieszaniu,którezapanowało,sprawy
ser​coweze​szłynadal​szyplan.
Wostatnichdniachsierpnia1939roku,korzystając