Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naswójgrzbiettegoogromudorobkuliterackiego
rozmaitychpokoleń,któryspoczywałwpudłach
wprzedpokoju.Klarastanęłaterazwłaśnieprzyniej
izdumąwskazałaścianę,kierującnaniąpędzelniczym
czarodziejskąróżdżkę.
–Voilà
.
–Biała–stwierdziłaBasia.
–Nokurde,raczej!–prychnęłaKlara.–Białetomogą
byćnowemajtkiwH&M,atojest,mojadroga,
śnieżnobiała,nieskazitelnaperfekcja.Mojedzieło.
Naprawiłamwszystko,cotenjełopprzeoczył.Terazmasz
bezsmug,bezzacieków,bezbrudu,czyściuteńka,biała
ściana,atenzegar,którycidałam,świetniebędzie
naniejwyglądał.
–Fakt.
–Nowidzisz!Jakcośmabyćporządniezrobione,
totrzeba,żebyzabrałysięzatokobiety.Facetzawsze
cośspieprzy.
–Przesadzasz.
–Japrzesadzam?Japrzesadzam?–Klara
ażpodskoczyłajakmały,niebieskowłosykogucik.–Twoje
ostatniedoświadczeniapowinnyciotworzyćoczy
naprawdę.Mężczyźnisąprzereklamowaniizreguły
zawodzą.Mówię,jakjest.
Barbaramogłabyoponować,alemachnęłanatoręką.
WtejmateriiwszelkiedyskusjezKlarąniemiałyżadnego
sensu.Odkądpamiętała,czyliodczasustudiów,kiedy
jakodwienieopierzonemłodestudentkiprzybyłe
zniewielkichmiejscowościdodolnośląskiejmetropolii
spotkałysięwnieistniejącejjużTawernieprzyWybrzeżu
Wyspiańskiego,KlaraDuśzaliczyłamnóstwozwiązków
nieformalnychijednomałżeństwo,aleniestetyżadnego
znichniemożnabyłookreślićudanym.Jednetrwały
krócej,innedłużej(aleniewieledłużej),alewszystkie
konieckońcówczekałtensamlos.RaztoKlara
odchodziła,arazodchodzonoodniej,jednakniezależnie