Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uchyloneoknowpadadośrodkawońkwitnącychmigdałowców.
DoktorKamranśpi,odwróconytwarządościany,głośnooddycha.
Kluczeleżąnastole,więcniemadramatu,Monapoprostupowolutku
jepodniesie,żebymetalniebrzęknął.
–Corobisz?Kradniesz?–ledwosłyszalniemamroczedoktor
Kamran,brzminawpółśpiąco.
–Potrzebujęczegośnauspokojeniedlategochłopaka
poamputacji.–Monaciężkowzdycha,wie,żetakłatwosięnie
wywinie.
DoktorKamrankiwananią,żebypodeszłabliżej,więcidziejak
naścięcie,onwstajezłóżkaiwpółmrokuprzyklejasiędojejpleców
niczymameba.Monaniespuszczawzrokuzkaralucha,którybiegnie
wzdłużściany,niezwracauwaginachciweręce,któreobłapiająjej
piersi,brzuch,krocze.Cieszysię,żeniewidzitwarzydoktora
Kamranaiwielkiegoguzamodlitewnegopośrodkujegoczoła.
–Parszywazłodziejko!Jużjacipokażę,cosięrobitakimjakty!
–wołazanią,aleonajestjużnakorytarzu,wręcemocnościska
klucze,nakońcukorytarzaotwieranimiszafkę,wktórejsąleki
iskrzyneczkazopioidami.
Chłopieclekkosięwypręża,kiedymorfinamieszasięzjegokrwią,
apotemjestjużspokojny;Monatrzymagozarękę,dopókinie
zamknieoczu.Pacjentpodoknempłaczeprzezsen.Mężczyzna
nałóżkuobokznowuwspierasięnałokciuikrzyczy:
–Łajdaczyłaśsięzdoktorem,co?Latawico!Chłopcyryzykujądla
ciebieżycie,zdychajątu,atyściągaszdobrychludzidopiekła!
–Ostrzegałam–wzdychaMonaiwywoziawanturującegosię
mężczyznęnakorytarzrazemzcałymłóżkiem.Podrodzedwarazy
trafiaweframugędrzwi,mężczyznanałóżkuposykujezbólu.
Nareszciejestcicho.
◆◆◆