Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Alejakimsposobem…
—Zapłacęzgóryitakdalej.Niepijęiniepuszczamtechnoodrugiej
wnocy.Chcęwejśćiwziąćprysznic.—Uśmiechnęłasię.
Uśmiech.Kobietazapatrzonawniegoogłupiała,skleiłasobiedoreszty
palcetaśmą,zdejmujączapisanąswoimkaligraficznympismemkartkę.
Najdziwniejszebyłoto,żecośjejtenuśmiechprzypominał,tylkonie
miałapojęciaco.
—Nodobrze,wsumiechciałamtenpokójwynająćjaknajszybciej.
Przedtemmieszkałatuparastudentów,natejulicywogóledużo
studentówmieszka,mająbliskonazajęcia.Źletrafiłam,zarzekalisię,
żesąspokojni.Ibyli.Przezmiesiąc.Potemcodwadnirobiliimprezę.
Przezcałąnocmiałamdyskotekę,aranomusiałamwyciągaćobcych
ludzizwanny.Dzieckoranoidziedoszkoły,jamamdyżury,
bojestempielęgniarką.Prosiłam,groziłam,przeztydzieńbyłolepiej,
apotemznówodnowa.Wreszcieichwyrzuciłam.Jeślipanibędzie
mieszkaćsama,topoliczę…
—Będęmieszkaćsama.—Założyłaplecak,dwietorbywzięła
wprawąrękę,lewąjednymruchemoderwałaoddłonikobiety
wklapkachogłoszenieizwinęłajewkulkę.Wylądowałowblaszanym
kublenaśmieci.
—Jakdługo?
—Jakdługobędzietrzeba.
—Chciałabympodpisaćumowę.Możenapółroku?Zawszemoże
panizrezygnować,tylkoproszęmiotympowiedziećchoćdwa
tygodniewcześniej.
—Proszębardzo.
Kobietagestemwskazałakuchnię,przyniosławydrukowanąumowę.
—Przepraszam,żetutaj,alebiurkojestwpokojuOli,niechcęjej
budzić,ajawswoimmamtylkotakimałychwiejnystolik.
—Położyładłońnaciemnymblaciedębowegostołukojarzącegosię
zniedzielnymobiademtradycyjnejrodziny.Odruchowosprawdziła,
czyniezrobiłajakiegośbłędu.Własneimię,Hanna,wydawałojejsię
dziwneiobce,zawszetakiebyło,nakażdymdokumencie.Jakby
wjakichśniepamiętnychczasachnazywałasięinaczej.
—Proszęprzeczytać.
Tamtakobietaprzebiegławzrokiemtekst,trzymająckartkędwoma
palcami.Wyjęławiecznepiórozkieszeniczerwonychsztruksów
ipisałaszybko,lewąręką,opierającumowęopowietrze.Zdrugiej
kieszeniwyciągnęłabanknotywtymmomencie,kiedyHanna
wymieniłajużsumę,alejeszczeniewspomniała,żepłacisięzgóry.