Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
–Halo,Claudia?Kochanie,toty?
Oliviamiałazwyczajwrzeszczećdosłuchawki,jakbytocórka,nie
matka,byłaprzygłucha.Claudiawiedziała,żepoosiemdziesiątce
możnamiećswojedziwactwa.Jejmatkamiałaichmnóstwo.
–Tak,mamo.Jaksięmiewasz?
–Ranoboląmniekości.Potrzebujępółgodzinyigorącejkąpieli,
żebymmogłasięruszyć.Cościpowiem,kochanie.Niestarzejsię.
–Spróbuję.Ajaktata?
–Nienajgorzej,jeśliwziąćpoduwagę,jakmógłbysięczuć.–Tak
zawszeżartowałojciec,kiedyktośgopytałozdrowie.–Posłuchaj,
skarbie,dzwonięwsprawieświąt.
–Oczywiście.–Claudiapoczułasięwinna.Jejmatkazawszelubiła
ustalaćwcześniej,cobędąrobićwBożeNarodzenie.Zwykledrugiego
dniarokwcześniej.–Przyjedzieciedonas,jakzawsze?
–Cóż,właściwie,skarbie,tonie.Niewtymroku.
–Nie?–Claudiabyłazaskoczona.Przecieżzawszeprzyjeżdżali.
–Togdziepojedziecie?
–MyśleliśmyoStambule.
–OStambule?DlaczegooStambule?–zapytała
zniedowierzaniem.
–Znalazłamwinterneciedoskonałąofertę.Atatamadośćnaszego
pastora.Powiedziałmu,żebędziemymiećmuzułmańskieświęta.Żeby
gozirytować.
Claudiazachichotała.Uwielbiałaswojegoojca.Apastor
rzeczywiścienieustanniegadałosymbolicznychświątecznych
pomarańczach.
–CzywStambuleobchodzisięBożeNarodzenie?
–Twójojciecznalazłuroczymałychrześcijańskikościółwsamym
centrummiasta.ChceteżranowBożeNarodzeniezobaczyćtrzy