Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Dzieńbyłpogodny,postanowiłamzjeśćkanapkę
nazewnątrz.Usiadłamnamurku.
Cześć.Przedemną,niewiadomoskąd,pojawiła
siędziewczynka,którąspotkałamdwadnitemu.Była
naprawdęśliczna.Jejwłosymieniłysięwpromieniach
słonecznych.Miałybarwęzłotalubdojrzałychkłosów
pszenicznych.Ajejoczybyłyjakwodawmorzuwupalny
dzień,błękitne.Dzisiajmiałanasobiesukieneczkę
wdrobnąłączkę.
Toznowuty?Naprawdęniemiałamochoty
narozmowęzmałą.
Przyniosłamblokikredki,porysujeszzemną?
spytałaznadziejąwgłosie.
Nie!krzyknęłam.
Dlaczego?Jejwielkieniebieskieoczywjednej
chwilizrobiłysięsmutne.
Wzruszyłamramionami.
Pamiętaszoobietnicy?
Osłońcu?
Tak.Przekrzywiłagłówkę,awdrobnądłoń
chwyciłażółtąkredkę.
Dobrze,namalujęcitosłońce.Wjednejchwili
zrobiłomisięjejszkoda.Przepraszamzatenwybuch.
Mampoprostuzłydzień.Usprawiedliwiłamsię.