Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
któreumiliłyimzimowewieczory,azichoczuwycisnęłymniej
lubwięcejłez.
Wśródnichsiedziałjedenniepasującyczłowiek:wyraźnie
znudzonychłopakzwłosamipofarbowanyminazielono,wpa-
trującysięwsufit.Ażuśmiechnęłamsiępodnosem–nietylko
mnienieporwałtenwywiad.Niecoodpłynęłam,pogrążona
wuśmiechuskierowanymwstronęswoichtrampek.
Niezauważyłam,kiedydokładniechłopakodwróciłsię,ro-
zejrzałposali,dostrzegłmnieipostanowiłzostawićzasobą
całytenpanel.Gdypodniosłamwzrok,pędziłwmojąstronę
zgrobowąminą.Podrodzeniezdarnieupuściłbluzę,aleszybko
sięponiąpochylił,nawetnachwilęniezwalniająckroku.Pomy-
ślałabym,żeczymśsięstresował,gdybynieto,żewmomencie,
gdywreszciestanęliśmyokowoko,uśmiechnąłsięszelmow-
sko.Spłoszyłmnie.Atozkoleiwprowadziłogowzakłopotanie.
Wciszyoczekiwałam,ażsiędomnieodezwie.Pocopodszedł?
Mierzyłamgoodstópdogłów.Niechlujnyubiór:podarte
dżinsyinajzwyklejsza,luźnakoszulka.Ciemnakarnacja,ko-
lorowewłosyihaczykowatynos,któregokształtwydałmisię
znajomy.Byłamjednaksceptycznienastawionadotejpostaci.
Wyszczerzyłsięgłupawo,porywającwgóręwszystkiepiegi
napoliczkach.
–Uhm…jakiśproblem?–zapytałamwreszcie,niewytrzy-
mującnapięcia.
–Nie,wybacz.–Odzyskałrezon.Nawetniepatrzyłmi
woczy.Oparłsięplecamiościanę,tużobokmnie.Przeciągnął
sięiniemalżemruknął.–Nuda,conie?Prawieprzysnąłem.
Samaniewiemczemu,aledostrzegłamwnimcośwesołego.
Uśmiechsamwkradłmisięnausta.
35