Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iusiadłemobokniej.Tasytuacjamniewykańczała.Nie
byłemwstanieuspokoićnadszarpniętychnerwów.
Czekałemwmilczeniu,zaczniemnieobjeżdżać
zatraktowaniejejjakdziecko,aleniezrobiłatego.
Popatrzyłanamniejedyniezwyrazemzrozumienia
woczach.
Ashtonie,nicminiebędzie.Przestanieszsię
wreszciezamartwiać?
Westchnąłem.Żałowałem,żetoniemożliwe.
Wiem,żenicciniebędzie.Niepokoimnietylko,
żemogąciędręczyćkoszmary,kiedyniebędziemnie
obokciebieprzyznałem.Noibędziemiciebie
brakowałowłóżkudodałem,uśmiechającssłabo.
Annateżsięroześmiała.
Imniebędzieciębrakowałowłóżku.Możeteżnic
misięnieprzyśni.Nigdyniewiadomo.Odtrzech
miesięcynieśniłymisiężadnekoszmary.Możeustały
nadobre?Wyglądałajednaknaosobę,któranie
wierzywanijednowypowiedzianeprzezsiebiesłowo.
Mamtakąnadzieję.Jeślisprawypotocząsięwzłym
kierunku,zadzwdomniepoprosiłem.Przyjdę
dociebie,jeślibędzieszmniepotrzebowała.
Uśmiechotuchypojawiłsięnajejustach.
Nicminiebędzie,ajeślicośpójdzienietak,
zadzwonięzapewniłamnie.
Westchnąłem,bomusiałemiść.
Notozostawiamcię,śpijdobrze.Ispotkamysię
naśniadaniu?zapytałemznadziejąwgłosie.
Skinęłagłową.
Ahaodpowiedziała,ajapocałowałemwewnętrz
stronęjejdłoni,kiedyodprowadzałamniedodrzwi.