Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kobietawyjrzałaspodparasolkiiznówsięschowała.„Patrzaj
namnie,szczeniaku”.Chciałemspełnićjegożądanie,aleniemogłem.
Jeślispojrzęmuwoczy,będziedomagałsięwięcej,towiedziałem
zpewnością.Nigdysięniepocę.„Wyplujsuwak”.Wreszciezażądał
czegoś,comożnabyłowykonać.Próbowałemściągnąćsuwakzębami,
początkowobezpowodzenia.„Konus”.Próżniaprzestaładziałać,udało
się.„Patrzajmiwoczy,tychłystku”.Potrafiłempatrzećtylkonajego
włosyiwycięciepłaszcza.Nazabłocony,rozwiązanyszalikpod
zarośniętympodbródkiemitorbęnaziemi.„Patrzaj”.Sądziłem,
żezamierzamniezłapaćzabrodę,alesięgnąłtylkowstronękaptura.
Odchyliłemsię,choćniepowinienembył.Niechciałem,żebydotknął
mojejskóry,niechciałem.Samodrzuciłemkaptur.Wrzeszczał
namniezbardzobliska,widaćbyłoponim,kogonielubi.Sam
zrozumiałem,czegochce.Miałemnadzieję,żeautobusprzyjedzie
wcześniej,niżmężczyznatowypowie.Awłaściwieniemiałem
nadziei,tylkodobrzebybyło,gdybysiętakstało.Wyjąłemręce
zkieszenikurtkiijeździłempalcamiwskazującymipobocznych
szwachspodni.Niezbytstanowczo,niezbytswobodnie.Istałemtak,
możetowystarczy.Niewystarczyło.Kątemokawciążłapałemświatła
rozjaśniającetarczęzegarka.„Padnijnakolana.No,dalej”.Nie
chciałem,żebykobietamipomogła,tylkożebyjejtamniebyło.
Zrozumiałem,dlaczegowtramwajupatrzylinamnieztakązłością.
Kurtkajużnienowa,kluczdoszafkiteżbyłzbędny.„Nauszy
cipadło?Klękajże”,powiedział.Niechciałemsięsprzeciwić,tylko
rozmyślałem,jakmamzacząć.Którekolanomamnajpierwwsadzić
dokałuży.Dogłowyminieprzyszłostanąćdalejiposzukaćsuchszego
miejsca.„Takiszczyl,aniejestskłonnypaśćnakolanaprzed
starszym”.Matlanatychmiastzrozumiała,coto„stepaniechrys”.
Tatulosięśmiałinicniebyłoponimwidać.WziąłdorękinóżMatli
ipatrzył,czyrozpuszczasięnanimmasło.Nierozumiał,
coto„stepaniechrys”,aprzecieżwłaśnieonznaszejtrójkipochodził