Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zewsi.Najpierwwsadziłemlewekolano,potemprawe,żeby
największyciężarnieprzypadłnakontuzjowanąkostkę.„Trzydzieści
dwalataorzę,apotemtakikołekmnieniesłucha”.Kartapłatnicza,
forhendowyrogal,miejscepocegłachtowszystkonieistniało.
Starałemsię,żebymojeruchyniewyglądałynadelikatneczy
nonszalanckie.Napróżno.„Jesteśdoniczego,niepotrafisznawetpaść
nakolana”.Kapturnaplecach,ręcenaszwach.Jużklęczałem.
Tornisteriworeksportowyciążyłymibardziej,niżkiedystałem.
Zrobiłemto.Niewiedziałemtylko,gdziemampatrzeć.Zaczęłamnie
swędziećłydka,jaktamtądziewczynę.Niemiałemodwagipatrzeć
przedsiebie,międzynogawkami,mężczyznastałzbytblisko.Zaryczał
silnikautobusu.„Te,patrzajmiwoczy”.Itakjużsięudało,potrafiłem
spojrzećnaniego,klęcząc.„Trzydzieścidwalataharujęjakwół”.Miał
oczy,aleniespojrzenie.„Mamnautrzymaniutrójkęprześlicznych
dzieci”.
Niepowiedział,żemogęwstać,tylkoodszedł.
Znudziłomusięto,żeklęczę,lubzapomniał,żeczekanaautobus.
Niemalprzewróciłsię,kiedyzarzucałtorbęnaramię.Niepatrzyłem
zanim.„Harujęjakwół,tyram.Trójkaprześlicznychdzieci”.
Czekałem,żebyucichłmetalicznystukot,odgłoscodrugiegokroku.
Autobusjużzajechał,kiedysiędźwignąłem.Nienogimidrżały,tylko
bagaż.Przyszłomidogłowy,żejużprzedpołudniemmiałemzły
humor,jednakniepsułsiędalej.Niepoprawiłemubrania,niechciałem
siebiedotykać.Spodnieprzykleiłymisiędokolan.Kobietapodeszła
bliżej,zamknęłaparasolipuściłamnieprzedsobą.Sądzę,żeniebyło
pomniewidać,jakjejnienawidzę.Wszedłemdoautobusu,trzymałem
miesięcznyprzedtwarzą.Kierowcaitakspojrzałnamniedopiero
wtedy,kiedyjużsiedziałem,obserwowałmniewlusterkuwstecznym.
Widział,żewidzę,alenieobchodziłogoto.
Opadłemnasiedzenieprzyoknie.Worekkołonóg,kapturwgórę,
suwakdoust.Wtejkieszeniotwórjestzboku,niezgóry,jak