Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przynajmniejniekłamała.–Puściłemmałejoczko,
aonaodrazuzaczęłasięwyrywaćwmojąstronę.
Kochałemtegodzieciakaisamwskoczyłbymzanią
wogień.
–Tak,aleAnnamusiałasiętłumaczyć,żemłoda
naoglądałasięzadużotelewizji–westchnął,ponownie
całującjąwgłówkę.–Kochanie,idźciedomamusi,tatuś
musiporozmawiaćzwujkiemoważnychsprawach.
–Omafii?–zapytałaAdele,sepleniącprzezbrak
przedniegozęba,ipodbiegładomnie,odwracającsię
dośmiejącejsiękuzynkiIriny–córkiMarco.
–Kochanie,mafianieistnieje.–Uśmiechnąłemsię,
wciągającjąnakolanaiczochrającpowłosach.
–AlewujekMarcello…
–WujekMarcellojestpoje…jestniemądry
–poprawiłemsięwostatniejchwili,widząc,jakie
spojrzenierzuciłmiMatteo.–Idźdomamy,naprawdę
muszęporozmawiaćztwoimtatąoważnychsprawach.
Adelepocałowałamniewpoliczekiśmiejącsię
głośno,złapałazarękęIrinęirazempobiegłydokuchni,
gdzieAnnaprzygotowywaładlamniepożegnalnąkolację.
Westchnąłemnasamąmyśl,żejutrotojużniebędzie
mójdom,żeNowyJorkstaniesięodległymsnem,
ajabędęmusiałzająćsięgównemwrozgrzanej
odsłońcaKalifornii,którejtakbardzonienawidziłem.
–Wiesz,żeniemusisztegorobić…–zacząłMatteo,
widzącmojąminę,aleprzerwałemmu,zanimrozkręcił
sięnadobre.Tęsamąrozmowęprzeprowadziłemwczoraj
zMarcelloiniemiałemochotynapowtórkę.Podjąłem