Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tutajdrogisąniebezpieczne,mójsamochódjest
donichdostosowany.
–Toidiotyczneautkotonajwyższejklasyferrari,
którekosztujezapewnewięcej,niżzarobiłapani
wciąguostatnichpięciulat!–Theozfrustracją
przeczesałwłosypalcami.–Iniemamzielonego
pojęcia,dlaczegostoimytuwśrodkuzamieci,
rozmawiającosamochodach.
–Ajak,dodiaska,mamysiędostaćdopańskiego
zwierzęcia,jeśliniesamochodem?Chybażemapan
gdzieśhelikopter?
–Zwierzęcia?Jakiegozwierzęcia?!
–Pańskiegokota!
‒Niemamkota.Dlaczegomiałbymmiećkota?
Dlaczegomiałbymmiećjakiekolwiekzwierzę?
–Chcepanpowiedzieć,żenieprzyjechałpan
tuwsprawiechoregozwierzęcia?
–A,panijestweterynarzem…
Wyblakłatorba,warstwyciepłych,outdoorowych
ubrań,kaloszedoprzedzieraniasięprzezbłoto.Teraz
towszystkomiałosens.
Theoprzyjechałtu,żebyspojrzećnadomiustalić,ile
jestgotówzaniegozapłacić.Jaknajmniejsięda–tak
tosobiezaplanował.Domkupionoodjegomatki
zagrosze,bobyłatakzdesperowana,byszybkosięstąd
wynieść,żeprzyjęłapierwsząpropozycję,jakąjej
złożono.Onmiałzamiarzrobićteraztosamo–ocenić
stanzniszczeńizaoferowaćnajniższąmożliwącenę,
przynajmniejnapoczątek.
–Nowłaśnie.Askoropanniemazwierzęciainie
potrzebujemoichusług,tocopanturobi?