Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wgóręswojedługiesukienki.Szukałynadnierzeki
muszelekpolicznychmałżach,któretkwiłynieruchomo
wczystymrzecznympiasku.
Wmiaręupływuczasuprzybywałonadrzekęcoraz
więcejdzieci,pojawilisięidorośli.Zrobiłosiętłoczno.
Chłopcynielubilitakiegozbiegowiska.Janek
spoglądającnasłońcepowiedział:
–Jurek,chybabędziejużokołoczwartej.Zbieramy
siędodomu,bonamniedadząobiadu.
Wyszlizwodyizaczęliliczyćzłowionesztuki.Janek
złowiłczterydużemiętusy,aJurektrzyrakiisporąpłoć,
któraterazintensywnieporuszałałakomieskrzelami
iczteremażywoczerwonymipłetwami.
–Wymienimysię?–zaproponowałJanek.Dam
cinajwiększegomiętusazatwojegonajwiększegoraka
–co?
–Dobra–odpowiedziałJurek–pewno,żezgoda.Dla
mnietakadużarybajestlepszaodraka.
–Niemaznaczenia,pasujemi.
Jurekwyjąłzkoszulki,zktórejzrobiłcośwrodzaju
worka,wczepionegowniąrakaipodałJankowi,atendał
muobiecanąrybę.
Chłopcypowstaliztrawyiwolnymkrokiemruszyli
wkierunkumostu.Zgronadziewczątwłaśniewijących
wianki,podniosłasięniektoinny,jakwłaśnieTereska.
Dogoniłachłopcówiszłaznimidodomutakcichutko,
żechłopcypoczulisięjakośdziwnie.Cisza,która
zapanowała,prowadziłaichpowolikuichmiejscom
zamieszkania.Dopierogdyweszlinamost,zwracającsię