Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niemogę.–Kamerunbyłwyjątkowostanowczy.
–Coniemogę?Choryjesteśczyjak?
Spojrzałnamniezmieszany.
–Bowiesz–wydukał.–Niemogęwstać–jęknął.
–Bowidzisz,bo,nobomi,kurwa,stanął,więcjak...
Tobyłargument.Więcleżeliśmydalej.Obaj.
Plackiem.Nabrzuchach,żebynikt,chociażnikogonie
byłowpromieniukilkukilometrów,niewidział,
żeoglądanyświerszczykzrobiłnanasażtakie
wrażenie.
Awięctylkoszumnieodległegomorza,piasek,
mewy,lekkiwietrzykimy.Myitarganewiatrem
czarno-białepornograficznepisemko.Otwarteakurat,
taksięzłożyło,takzdecydowałwiatr,nazdjęciu,
naktórymmałoefektowna,przygrubablondynka
przysysasiędoczłonkafacetaowyglądzie
notorycznegoprzestępcy.Kamerunwpatrywałsięwto
zdjęcieztakąuwagą,jakbychciałnauczyćsię
gonapamięć.Apotemspojrzałnamnie
zrozmarzeniem.
–Wiesz–powiedział,mrużącoczy–gdybymitak
Agatka,co?
–Ach,Agatka!–westchnąłem.
Ach,Agatka!Agatkateżbyładużą,rozłożystą
kobietą.Długie,zgrabnenogibezskrępowania
wyskakiwałyspodzawszeprzykrótkiejspódniczki.
Wielkie,bujającesiępodniecającopiersizawszeopięte
ciasnąbluzeczkąlubsweterkiemwyciętymwgłęboki
serek.Rok,możedwalatapostudiach.Uczyłanas,czy
możeraczejstarałasięuczyć,angielskiego.Aleprzede
wszystkimbyłanieustannymobiektemwestchnień
wszystkichchłopcówwszkole.Awkażdymrazie
wszystkichznaszejklasy.